Komentarz do Słowa Bożego Chrzest Pański
NIEDZIELA CHRZTU PAŃSKIEGO
Iz 42, 1-4.6-7; Ps 29; Dz 10, 34-38;
Mt 3, 13-17
Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć od niego chrzest. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” Jezus mu odpowiedział: „Ustąp teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły się nad Nim niebiosa i ujrzał ducha Bożego zstępującego jak gołębica i przychodzącego nad Niego. A oto głos z nieba mówił: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”.
Wspominamy dzisiaj w liturgii Chrzest Pana Jezusa. Miał on dla pierwotnego Kościoła szczególne znaczenie. Wskazuje na to liczba nawiązań do tego tematu w Nowym Testamencie. Wszyscy ewangeliści bezpośrednio do niego nawiązują (Mt 3, 13-17; Mk 1, 9-11; Łk 3, 21-22; Dz 1, 22; 10, 37; J 1, 32-34). Niewiele faktów z życia Jezusa zostało tak dobrze udokumentowanych. Chrzest Jezusa był tak ważnym wydarzeniem, że Kościół apostolski uznał, że jednym z kryteriów przy wyborze kandydata mającego zastąpić Judasza miała być jego obecność przy Jezusie „począwszy od chrztu Janowego” (Dz 1, 22).
Dlaczego chrzest Jezusa z rąk Jana uważano za tak ważny? Już pobieżne spojrzenie na opis chrztu Jezusa pozwala nam wyciągnąć kilka istotnych wniosków. Kościół pierwotny widział w Janie Chrzcicielu długo oczekiwanego proroka, który miał ogłosić nadejście królestwa Bożego i przybycie Mesjasza. Chrzest Jezusa jest wyraźnie dziełem samego Boga. Opowiadanie ewangeliczne po raz pierwszy ujawnia nam obecność Trójcy Przenajświętszej: Boga przez głos Ojca i przez manifestację Ducha Bożego zstępującego na Jezusa, który został w tym momencie nazwany Synem umiłowanym. Pierwotny Kościół widział też we chrzcie Jezusa początek Jego publicznej działalności, a tym samym dostrzegał w nim proroczą zapowiedź krzyża i zmartwychwstania. Istotą chrztu Jezusa jest objawienie tego, kim On jest, i na czym polega Jego misja. Chrzest Jezusa ukazuje, że jest On wcielonym Synem Bożym, nowym człowiekiem, namaszczonym przez Boga, który ma wyzwolić wszystkich ludzi z niewoli grzechu i śmierci i obdarzyć nowym, Boskim życiem w Duchu Świętym.
Ewangelia według św. Mateusza podkreśla w momencie chrztu solidarność Jezusa z upadłą ludzkością i w tym kontekście stawia pytanie, które musiało budzić kontrowersyjne uczucia w pierwszych chrześcijanach. Skoro Jezus był bez grzechu, to dlaczego przyjął chrzest – chrzest nawrócenia? Wyobraźmy sobie zdumienie i osłupienie, jakie musiał przeżyć Jan Chrzciciel, kiedy udzielał tłumom chrztu w Jordanie. Podniósł oczy i ujrzał swego krewnego, Jezusa, który stał przed nim i prosił o chrzest! Jan protestował, mówiąc, że to on potrzebuje chrztu od Jezusa (Mt 3, 14). Jednak Jezus nalegał, przekonując Jana, że powinien Go ochrzcić, aby „wypełnić wszystko, co sprawiedliwe” (Mt 3, 15). W przyszłości Jezus nie będzie już potrzebował chrztu Janowego. On sam będzie Tym, który udziela chrztu w Duchu Świętym, chrztu przewyższającego Janowy chrzest nawrócenia. Teraz jednak „…godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”, teraz Jezus musiał się przeciwstawić pokusom i grzechowi. Jezus począł się z Ducha Świętego i od samego początku swego życia był posłuszny Ojcu. Teraz jednak, w przyjętym chrzcie, który był znakiem zapoczątkowania Jego publicznej działalności, Jezus miał na nowy sposób stanąć twarzą w twarz z szatanem i zniszczyć jego królestwo ciemności. Chrzest dał Mu moc do wypełnienia zleconego Mu dzieła.
Św. Mateusz opowiada, że Duch Święty zstąpił na Jezusa wychodzącego z wody (Mt 3, 16). Przypomina to początek długiej wędrówki Izraelitów, którzy wyszli z niewoli, przechodząc przez wody Morza Czerwonego. Podczas tej dramatycznej przeprawy Bóg wybawił Izraelitów przed wojskiem egipskim i wyprawił swój lud w pielgrzymkę do ziemi obiecanej. Podczas wędrówki przez pustynię Bóg zawarł z Izraelem przymierze. Cały naród stał się ludem wybranym, Bożymi dziećmi. Z upływem czasu Izrael po raz kolejny odwrócił się od Boga i odrzucił przymierze, jakie zawarł z nim Bóg.
Jezus stanął nad brzegiem Jordanu. Zanurzył się w wody Jordanu. Chrzest Jezusa powtarza w sobie historię wyjścia Izraela z niewoli egipskiej. Pierwotny Kościół widział we chrzcie Jezusa zapowiedź chrztu każdego chrześcijanina, podczas którego dokonuje się rodzaj osobistego wyjścia z niewoli, z własnego Egiptu. Przechodzimy z niewoli grzechu i śmierci do nowego i wiecznego życia w Duchu Świętym. Stajemy się częścią Ciała Chrystusa, żywymi członkami Kościoła na ziemi. Przez chrzest zostajemy wprowadzeni do ziemi obiecanej, którą jest królestwo Boże, i stajemy się umiłowanymi dziećmi Ojca.
Duch Święty, który został przedstawiony jako gołębica zstępująca na Jezusa w czasie Jego chrztu. Zwróćmy uwagę, że to właśnie gołębica ogłosiła Noemu, pogrążonemu w ciemnościach ulewy i w wodach śmierci, nadejście nowego światła i życia (Rdz 8, 10-12). I znowu, kiedy Jezus przyjął chrzest, gołębica raz jeszcze pojawiła się nad wodami – tym razem były nimi wody Jordanu – i raz jeszcze pojawiło się życie.
Po latach oczekiwań i przygotowań nadszedł dla Jezusa czas rozpoczęcia działalności ewangelizacyjnej. Nadszedł czas wypełnienia zadania przeznaczonego Mu w planie Ojca; czas wprowadzenia królestwa Bożego na ziemi, czas uzdrowień, wyrzucania złych duchów, głoszenia Dobrej Nowiny i nauczania. Inauguracja królestwa Bożego nie miała się jednak odbyć przy dźwięku fanfar i trąb. Przyszło ono nie w chwale, lecz w pokorze i uniżeniu, kiedy Jezus przyjął od Jana chrzest nawrócenia.
Mateusz podaje, że kiedy Jezus wychodził z wody, Duch zstąpił na Niego, a z nieba rozległ się głos Ojca świadczącego, że Jezus jest Jego „Synem umiłowanym”, w którym ma On upodobanie (Mt 3, 16-17). Opisując chrzest Jezusa właśnie w ten sposób, ewangelista podkreślił fakt, że Jezus wypełnił przepowiednię o słudze Pańskim, którego przyjście zapowiadał Izajasz, w czytanej dzisiaj tzw. pierwszej pieśni o „Cierpiącym Słudze Jahwe” (Iz 42, 1-7). Tak samo jak sługa z Izajasza, Jezus przyszedł, aby przynieść Prawo, by otworzyć oczy niewidomych, a jeńców wypuścić na wolność (Iz 42, 3.7). Poza tym, „nie da słyszeć krzyku swego na dworze, nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku” (Iz 42, 2-3). A kiedy ujrzy, z jakim trudem, mozołem i niezrozumieniem przyjmujemy to Prawo, nie odejdzie obrażony i co najważniejsze: „nie zniechęci się i nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi” (Iz 42, 4).
Słowa Ojca przypominają nam scenę złożenia przez Abrahama w ofierze jego syna, Izaaka. Bóg rzekł do Abrahama: „Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę” (Rdz 22, 2). Bóg sam dokonał czynu, przed którym powstrzymał Abrahama: złożył w ofierze swego umiłowanego Syna (Rdz 22, 10-12). We chrzcie Jezusa Ojciec zapoczątkował dzieło, które miało doprowadzić do ofiary z Jego umiłowanego Syna.
Jak kiedyś św. Jan Chrzciciel, tak dziś my mamy ochotę protestować, widząc Jezusa wchodzącego w wody Jordanu. Będąc bez grzechu, nie miał przecież żadnego powodu, by przyjmować chrzest nawrócenia. Uczynił to jednak ze względu na nas. Przyjmując chrzest Janowy, Jezus zjednoczył się z każdym z nas, grzeszników. Realizując Boży plan, od początku swojej działalności publicznej zaczął brać na siebie nasze grzechy. Już Jego pierwsze kroki po wyjściu z Jordanu były krokami w kierunku krzyża – a wszystko to z miłości do nas!
A przecież to jeszcze nie wszystko. Zstąpienie Ducha Świętego zapoczątkowało zupełnie nową erę. Jezus, pełen mocy, rozpoczął swoją misję. Po zwycięstwie nad pokusami szatana rozpoczął głoszenie królestwa Bożego, potwierdzając swoją naukę cudami. Nie czynił tego przed swoim chrztem. Ale od tego momentu nic nie było już takie samo.
Jeśli więc Jezus przyjmując chrzest zjednoczył się z nami, to zstąpienie na Niego Ducha Świętego było również dla nas! Skoro jednak śmierć i zmartwychwstanie Jezusa gładzą nasze grzechy, to dlaczego jeszcze dodatkowo chrzci nas On Duchem Świętym? Otóż On nie przyszedł tylko po to, by wyjednać nam odpuszczenie grzechów, ale by umożliwić nam zupełnie nowy sposób życia, by dać nam nową naturę. Dokonawszy naszego odkupienia, pragnie teraz przemieniać nasze życie, tak byśmy stawali się coraz bardziej podobni do Niego. Tak wiele otrzymaliśmy na chrzcie. Nasz Ojciec z nieba, tak samo jak podczas chrztu Jezusa, ogłosił, że jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi. Jesteśmy zatem tak samo jak Jezus, który przyjął rolę sługi, wezwani, by oddać swoje życie dla budowania Jego królestwa. Również i nas posyła Ojciec, abyśmy żyli mocą Ducha Świętego. Od nas samych zależy, czy potwierdzimy swoim życiem tę wielką przemianę przejścia z ciemności do światła, czy podejmiemy zadanie wyznaczone naszemu życiu.
ks. dr Ryszard Kempiak sdb