Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać: „W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem”. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani się z ludźmi nie liczę, to jednak ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie”. I Pan dodał: „Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”.
Istnieje absolutna potrzeba przebywania z Bogiem, szukania takich momentów, aby jak najczęściej znaleźć się w obecności Boga, albowiem bez Niego nic nie możemy uczynić. Z pewnością pamiętamy o jakże słusznym stwierdzeniu wielekroć powtarzanym w Piśmie Świętym: „Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą… Daremnym jest dla was wstawać przed świtem, wysiadywać do późna, dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko. Bóg daje go i we śnie tym, których miłuje” (Ps 125). Bez Boga wszelkie starania stają próżne. „Nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost – Bóg… Wy jesteście uprawną rolą Bożą i Bożą budowlą” (1 Kor. 3, 7.9).
Księgą najbogatszą w autentyczne doświadczenia – przeżycia modlitwy pozostaje Biblia. Ona będąc historią spotkań, wielką epopeją spotkania Boga z człowiekiem i człowieka z Bogiem, daje nam wiele pouczeń dotyczących modlitwy. Dzisiejsza liturgia słowa jest konkretnym przykładem biblijnej katechezy na temat modlitwy.
Najpierw, zostało nam przypomniane wyjątkowe wydarzenie, które rozegrało się na wzgórzu na Pustyni Refidim, gdzie Mojżesz z laską Boga w ręku (Wj 17, 9) modlił się ze „wzniesionymi rękami” (Wj 17, 11), podczas gdy Jozue w dolinie walczył z nieprzyjacielem. Jak długo – mówi Księga Wyjścia – Mojżesz trzymał wyciągnięte w modlitwie ramiona, tak długo Jozue i jego lud byli górą. A kiedy je opuszczał, Amalek stawał się mocniejszy (17, 11). I wówczas nastąpiła scena zadziwiająca: Mojżesz usiadł na skale, a z dwu stron Aaron i Chur podtrzymywali jego ręce wyciągnięte w modlitwie. Tak ramiona Mojżesza były wzniesione aż do zachodu słońca i Jozue zatryumfował nad Amalekitami (Wj 17, 13).
Fakt ten wydaje się tak niezwykły, tak bogaty w przesłanie, tak godny wzmiankowania, że – jak uściśla Pismo Święte – sam Bóg powiedział do Mojżesza: „Zapisz to na pamiątkę” (17, 14). Minęły 32 wieki od tamtej chwili, a my o tym wydarzeniu sobie przypominamy, bo w tym wymownym geście zawarty jest zawsze aktualny przykład i nauka dla ludzi całego świata i wszystkich czasów. Modlitwa ma na ziemi największą skuteczność. Nic nie dorównuje skuteczności modlitwy. Na świecie stworzonym przez Boga, nie ma nic bardziej pożytecznego, jak codzienna modlitwa, aby świat podtrzymywać i zachować w złych czasach. Modlitwa przyzywa łaskę z nieba, łaskę, bez której ziemia już by nie istniała! Słusznie więc ktoś powiedział: „Świat trwa, bo zawsze są gdzieś ręce wzniesione w modlitwie.”
Jeśli kiedyś kogoś ogarnia święte pragnienie służenia ludzkości, niech wie, że nie może zrobić tego lepiej, skuteczniej, jak przemieniając swe życie w modlitwę, a modlitwę – w swoje życie. Nie ma zadania bardziej pożytecznego i piękniejszego, które mógłby wypełniać człowiek, jak wstawiennictwo i kontemplacja. Świat trwa, bo zawsze są gdzieś ręce wzniesione w modlitwie!
Wygłaszając do swoich uczniów przypowieść o niesprawiedliwym sędzi, Jezus zauważył, że nawet człowiek zły ugnie się przed wytrwałymi prośbami osoby, która do niego się zwraca. Sędzia z przypowieści był typem człowieka, z którym nikt by nie chciał mieć do czynienia. Człowiek bezbożny i nieludzki. Niedowiarek, któremu nie chciało się wykonywać swoich obowiązków. Nie słuchał ani Boga, ani głosu własnego sumienia. Wyrażenie: „nie liczył się z ludźmi” oznacza, że nikogo nie szanował, nikim się nie przejmował. Potocznie można by powiedzieć: gwizdał na wszystko i na wszystkich. Jest to obraz człowieka, po którym niczego nie można oczekiwać. Twardy, nieczuły, niewrażliwy, antypatyczny, odpychający.
Z drugiej strony – Jezus ukazał – ubogą wdowę. Nie dysponowała żadnym poparciem. Nie mogła wynająć sobie adwokata, który reprezentowałby jej sprawy. Praktycznie musiała walczyć na dwa fronty: ze swoim przeciwnikiem i z sędzią. A jednak nie poddawała się. Poszła do sędziego – raz, drugi, dwudziesty. Nie zniechęciła się jego uporem. Chodziła za nim, nie dawała mu spokoju. Aż w końcu sędzia musiał skapitulować. Nie mógł już znieść jej narzekań. Dla świętego spokoju postanowił wziąć ją w obronę. Sprawiedliwości stało się zadość nie dlatego, że sędzia wysłuchał kategorycznego głosu prawa, lecz dlatego, że nie mógł już dłużej słuchać narzekań.
Jaka płynie nauka z tej przypowieści? Nie powinniśmy się zniechęcać, jeśli odpowiedź nie jest natychmiastowa. Nie traćmy ducha, jeśli nasz głos ochrypnie z powodu bezskutecznego wołania. Opóźnienie nie powinno osłabiać nadziei, lecz ją wzmacniać. Tym bardziej, że z drugiej strony – nie znajduje się nieczuły sędzia, lecz Ojciec, który jest otwarty na wołanie swoich dzieci i pragnie ich wysłuchać. Zastanawiający jest jednak komentarz Jezusa do tej przypowieści: „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie?” (Łk 18, 7). Tak…- jak to jest z tym: „nie będzie zwlekał?” Ludzkie doświadczenie mówi nam przecież zupełnie co innego. Ileż to niewysłuchanych próśb, zawiedzionych nadziei, cierpliwości doświadczanej ponad miarę. Wielu więc zapyta: po co to wszystko, cała ta wytrwała modlitwa? Nie unikniemy przecież swojego przeznaczenia; po co więc wytrwale modlić się i nie ustawać? Ważne pytanie. Nie uciekajmy od niego. Być może, szukając odpowiedzi na nie, bardziej zrozumiemy, czy odnajdziemy na nowo sens modlitwy. Czym jest dla każdego z nas i jak wygląda nasza modlitwa? Czy jest ona rozmową z Przyjacielem? Czy pamiętamy, że modląc się rozmawiamy z żyjącym Bogiem? Czy może jest to zwykły „paciorek”, którego nauczyliśmy się jeszcze w dzieciństwie? Czy na modlitwie tylko prosimy, czy pamiętamy o słowie „dziękuję”? Czego oczekujemy na modlitwie?
Warto od czasu do czasu uświadomić sobie, że modlitwa nie jest tylko obowiązkiem czy łaską, jaką my wyświadczamy Panu Bogu; ona jest raczej łaską, jakiej my dostępujemy dzięki Bożej łaskawości. Tak, modlitwa jest okazją dostąpienia zaszczytu rozmowy z Bogiem, który zechciał nas słuchać i którego „drogi nie są drogami ludzkimi” (por. Iz 55, 8). Dlatego nie oczekujmy od Niego, że dzięki naszej modlitwie wszystko ułoży się po naszej myśli, według naszych planów. My znamy tylko część prawdy; On jest Prawdą. My poruszamy się w czasie; do Niego należy Wieczność. Dlatego w wezwaniu do wytrwałej modlitwy kryje się zaproszenie do całkowitego zaufania Bogu i otwarcia się na wszystkie Jego dary. Nie ma modlitwy bezużytecznej. Nie ma modlitwy niewysłuchanej. Bywają tylko modlitwy wysłuchane inaczej niż tego oczekujemy!
Nie muszę dodawać, że w odróżnieniu od chorego na zobojętnienie sędziego, Bóg nie wysłuchuje nas dlatego, że ma już dość naszych narzekań. Przeciwnie, Bóg pragnie, abyśmy na Niego nalegali; chce, abyśmy się Mu naprzykrzali; cieszy się, gdy zakłócamy Mu spokój – pod warunkiem, że wszystko dokonuje się w oparciu o wiarę. Wytrwałość w modlitwie jest kluczem do wiary, ponieważ okazując wytrwałość, przekonujemy się o wierności Boga.
W kontekście przypowieści mamy niepokojące pytanie: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” Czy znajdzie takich ludzi, dla których staranie o to, by „człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu”, będzie sprawą pierwszej wagi? Czy spotka ludzi, którym tak bardzo będzie zależało na pokonaniu duchowych wrogów i spotkaniu powracającego Pana, że będą się o to starać „całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem”, wołając przy tym do Boga dniem i nocą?
Jezus powiedział, że mamy „zawsze… się modlić i nie ustawać” (Łk 18, 1), tak jak wdowa nie ustawała w domaganiu się sprawiedliwości. Jeśli będziemy się modlić wytrwale, wzmocni się nasza wiara, a nasza więź z Bogiem zostanie pogłębiona. W jedności z Nim będziemy potrafili pełniej przyjmować błogosławieństwa, które nam zsyła, stając się świadkami Jego miłości i wierności. A zatem „nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy” (Ga 6, 9).