Pewnego razu – gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret – zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: „Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!” A Szymon odpowiedział: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”. Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to, Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: „Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym”. I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. A Jezus rzekł do Szymona: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił”. I wciągnąwszy łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim.
Po proroku Jeremiaszu, dzisiaj prorok Izajasz zwierza nam duchowe przeżycie, które zapoczątkowało jego posłannictwo prorockie. Jako młody człowiek trwał na modlitwie w świątyni jerozolimskiej i oto, zjawił się Pan, otoczony nimbem chwały, wśród świty tajemniczych istot o sześciu skrzydłach, głoszących w litanii na dwa głosy królewską godność Pana wszechświata, którego świętość uwielbiają. Widzący, zdruzgotany tym ogromem chwały i świętości, uświadomił sobie własne skażenie i poczuł się nieodwołalnie zgubiony. Ale Bóg, jedyny Wybawiciel, interweniował: rozżarzonym węglem, na znak pokuty, serafin oczyścił wargi Izajasza, wprowadzając go w sferę boską. Dalej, Bóg przemówił jako pierwszy, gdyż wiara jest przede wszystkim inicjatywą i objawieniem Boga. Bóg wyszukuje pomiędzy ludźmi współpracowników dla swego planu zbawienia. Izajasz na to wszystko odpowiada: „Oto ja! Poślij mnie!”. Nie cofnął on nigdy tej decyzji.
W Ewangelii Jezus, podobnie jak Bóg w Starym Testamencie, szukał starannie i wybierał sobie ludzi mających głosić Ewangelię. Łukasz przedstawia wersję wydarzeń całkowicie odmienną od pozostałych Ewangelistów. Dodaje elementy nowe i nieco zaskakujące do tej idei, jaką mają o powołaniu do uczniostwa inne Ewangelie. Nie jest łatwo odpowiedzieć, która wersja wydarzeń, bardziej odpowiada prawdzie historycznej, ale ostatecznie nie to jest dla nas istotne. Do istoty należy poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: Co o powołaniu jako takim mówi nam św. Łukasz? Aby tę odpowiedź znaleźć musimy cofnąć się w czasie i przenieść się nad Jezioro Genezaret, które służy jako tło dla całego opowiadania o powołaniu Piotra i innych uczniów. Wydarzenie rozegrało się w trakcie działalności Jezusa, który od pewnego już czasu dokonywał niezwykłych czynów i nauczał. Wieść o Nim rozeszła się po całej Galilei i Judei. Jezus był świadom, że chcąc zapewnić kontynuację swej misji, musi powołać uczniów. Tylko taka wspólnota mogła zapewnić przekaz Jego nauki i całego dzieła. Jezus przystąpił więc do gromadzenia pomocników.
Pewnego ranka Mistrz z Nazaretu stanął nad jeziorem Genezaret. Wnet otoczyła Go wielka rzesza ludzi pragnących słuchać słowa Bożego. Jezus rozpoczął więc nauczanie. Ewangelista w sposób bardzo obrazowy ukazuje tę sytuację. Jezus stoi na brzegu, a coraz liczniejszy lud ciśnie się do Niego, aby Go słuchać. Widać tu wielki autorytet nauczającego Jezusa.
Obok tej sceny nieco dalej rozgrywa się inne wydarzenie. Przy brzegu stoją dwie łodzie. Kilku rybaków, którzy wrócili z połowu, zajętych jest płukaniem sieci. Z dalszego kontekstu dowiadujemy się, że te sieci były zupełnie puste. Noc dla rybaków była bowiem męcząca i bezowocna. Rybacy nie należą do grupy, która słucha Jezusa. Nie są wymienieni po imieniu. Tak więc obok głoszenia Ewangelii toczy się inne życie. Ukazane jest ono od strony ciężkiej, zwyczajnej, a często i bezowocnej pracy.
Dzieje się jednak coś niezwykłego. Jezus podejmuje inicjatywę, by włączyć rybaków w swoją misję, wykorzystując do tego łódź Szymona. Jezus „poprosił” Szymona, by nieco odbił od brzegu. To nie jest rozkaz. Jezus nie narzuca innym swojej woli, On prosi o pomoc. W oryginalnym greckim tekście używa się czasownika, który wskazuje prośbę o przysługę, pytanie o pozwolenie właściciela łodzi na odbicie od brzegu. Już na wodzie, łódź dawniej bezużyteczna, teraz służy jako miejsce, z którego zarzuca się sieci Dobrej Nowiny, Jezus zaczyna nauczać tłumy. Piotr i jego załoga są wśród tych, którzy usiedli słuchając słów, które dają nowe życie.
Podobnie jak w innych opisach powołania również i tutaj inicjatywa należy do Jezusa: to On „zobaczył” i to On „poprosił”. To On, kiedy skończył mówić, rzekł rybakom: „Wypłyń na głębię”. Będąc na morzu, Jezus zdziwił wszystkich ostrą komendą: „Zarzućcie, wasze sieci na połów”. Tym razem nie jest to prośba: „Szymonie, czy mógłbyś opuścić sieci jeszcze raz? (…) Przynajmniej spróbuj”. Raczej był to rozkaz i co dziwne, nie był to czas ani miejsce na łowienie ryb.
Jednakże inicjatywie Pana nie odpowiada natychmiastowa zgoda powołanego. Pojawia się dyskusja, wątpliwość, może nawet pewna arogancja. W odpowiedzi na polecenie Jezusa: „Wypłyń na głębię i zarzućcie wasze sieci na połów”, Szymon w pierwszym momencie „popisuje się” swoim profesjonalizmem, doświadczeniem zawodowym i życiowym tego, który zna swoje rzemiosło. Kilka dni przedtem Jezus cudownie uzdrowił jego teściową, wydawać by się więc mogło, że powinien w związku z tym przyjąć do wiadomości, iż Jezus może znacznie więcej niż to wynika ze zdrowego rozsądku. Piotr jednak zapomina o tym, z kim ma do czynienia. I stąd nieco aroganckie: „Mistrzu, trudziliśmy się przez całą noc i nic nie złowiliśmy”.
To bardzo delikatny moment, w którym stawką gry jest sam Szymon Piotr. Jeśli ulegnie zmęczeniu i powie, że już próbował, że to nie ma sensu, odrzuci propozycję Jezusa, a wtedy wszystko będzie stracone. Jeśli zaś zaryzykuje, jeśli pokona ogarniające go zmęczenie, lęk, że może się ośmieszyć, to stanie się apostołem, wyjdzie zwycięsko z próby zaufania. Piotr wybrał ryzyko. Choć jego doświadczenie mówiło mu co innego, zaryzykował. Zafascynowanie osobą Jezusa bierze górę nad zdrowym rozsądkiem. Dlatego zwraca się do Jezusa: „Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci” (5, 5).
Skutek posłuszeństwa słowu Jezusa przeszedł wszelkie oczekiwania. Sieć, zarzucona na słowo Jezusa, napełniła się obfitością ryb. Połów okazał się tak wielki, że sieci zaczęły się rwać. Ewangelista skupia uwagę na Szymonie Piotrze, który emocjonuje się wynikami połowu. Kiedy widzi on rwące się sieci, wie, że mając tylko kilku pracowników, sam sobie nie poradzi. Woła więc współtowarzyszy z drugiej łodzi, aby mu pomogli. W zachowaniu Piotra uderza jego wielkie zaangażowanie, umiejętność oceny sytuacji i trzeźwość myślenia. By nie zmarnować owoców połowu, wzywa do pracy innych, włącza ich w tę pracę i współdziała z nimi. Efektem tego są dwie łodzie pełne ryb, tak że się prawie zanurzały.
Oto jak Chrystus dał Piotrowi przeżyć prawdę o skuteczności swojego słowa. Dowodem są dwie łodzie pełne ryb. Chrystus przemówił do Piotra jego własnym językiem. Tu widać, jak Chrystus wkracza w życie Szymona, jak spotyka się z nim w jego własnym życiu, w jego łodzi i przy jego sieci. Szymon, widząc to, co się wydarzyło, odkrywa objawiającą się moc Boga. Doświadczenie Pana otworzyło Piotrowi oczy na prawdę o sobie. Wyznaje to, przypadając Jezusowi do kolan: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem grzesznym człowiekiem” (5, 8). Piotr Uznaje swoją grzeszność wobec świętości Boga. Nie przypisuje sobie niczego. Pokornie dostrzega swoją małość. Natomiast w Jezusie widzi Boga, który wszystko może, który jest święty. Jego Słowo jest pełne mocy. W tę postawę Piotr wprowadził innych, swoich wspólników i współtowarzyszy pracy.
Co nowego wnosi to opowiadanie Łukasza do rozumienia powołania? W relacjach Marka odpowiedzi uczniów są zawsze nagłe i natychmiastowe. Łukasz natomiast pokazuje, że wpływ Pana Jezusa na ucznia może mieć również inny przebieg: powoduje wewnętrzny proces przemiany, proces stopniowy i postępujący. Powołanie tutaj jest najpierw zaproszeniem do nawrócenia. O jakie nawrócenie chodzi? Ostatecznie o uznanie autorytetu tego, który powołuje; o oderwanie się od tych wszystkich „pewników”, które wynikają z osobistego doświadczenia każdego, które opiera ją się na tzw. zdrowym rozsądku. Jedynym autorytetem ucznia ma być odtąd sam Mistrz, nie własne idee, pomysły, przemyślenia czy pewniki kandydata. Przyszły uczeń musi być na to otwarty. Zarówno przed powołaniem, jak i po nim Szymon Piotr będzie łowił. To, co jednak się zmienia, to punkt odniesienia: dotychczas czynił to na własne konto, według własnych reguł, teraz będzie to czynił dla Jezusa i sam Jezus będzie – dyktował reguły. „Zdrowy – rozsądek” ucznia będzie się – musiał podporządkować. Zaufanie do Mistrza, a nie profesjonalizm – oto postawa, której już zakosztował i – której długo jeszcze będzie się musiał uczyć. Dotychczasowy horyzont ucznia nie zostaje przekreślony, ale poszerzony.
Wraz z Piotrem i za jego przykładem za Jezusem poszli inni świadkowie cudownego połowu. Dlatego św. Łukasz kończy opowiadanie słowami: „Potem wyciągnęli łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim” (5, 11). Od tego momentu rozpoczyna się dla Piotra i pozostałych uczniów droga naśladowania Jezusa. Boski Mistrz poprzez kolejne akty zawierzenia i objawianie swej miłosiernej potęgi będzie stopniowo formować z Piotra pierwszego głosiciela Ewangelii i świadka, który odda za Niego życie.
Na koniec wracam do słów Piotra z Ewangelii: „Na Twoje słowo zarzucę sieci.” Zauważmy, jaką głębię kryje to wyrażenie: NA TWOJE SŁOWO; w Biblii, w Psalmach określa ono stosunek człowieka do Boga: „WIERZĘ TWEMU SŁOWU”. „TWOJE SŁOWO JEST DLA MNIE ŹRÓDŁEM ŻYCIA”. Pamiętajmy, że Bóg nie pozostaje obojętny na akt posłuszeństwa SŁOWU. Chrystusowe „WYPŁYŃ NA GŁĘBIĘ” jest zaproszeniem, aby żyć nie na powierzchni, ale w głębi… To jest zadanie, które powinniśmy podjąć, jeśli pragniemy być, jeśli chcemy stawać coraz bardziej autentycznymi ludźmi wiary…