Komentarz do Słowa Bożego 2 Niedziela Adwentu
II NIEDZIELA ADWENTU
Ba 5,1-9; Ps 126; Flp 1,4-6.8-11;
Łk 3,1-6
Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i Trachonitydy, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni.
Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów, jak jest napisane w księdze mów proroka Izajasza: «Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego! Każda dolina zostanie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte staną się prostymi, a wyboiste drogami gładkimi! i wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże».
Kościół w okresie Adwentu dobiera odpowiednie fragmenty z różnych ksiąg natchnionych, tworząc harmonijną łączność wszystkich czytań. Zestawienie to bardzo uwydatnia aktualizację oczekiwania starotestamentalnego na przyjście Zbawiciela. Poza tym, po wysłuchani liturgii słowa drugiej Niedzieli Adwentu, należy podkreślić, że poprawne podejście do lektury Pisma Świętego wymaga dobrej znajomości historii. Wydarzenia ewangeliczne trzeba odczytać w ich historycznym kontekście. Nie ulegniemy wtedy tym pokusom, które chcą włożyć chrześcijaństwo w krainę baśni albo uznać je za jedną z wypracowanych koncepcji życia. Chrześcijaństwo jest wydarzeniem. Ta wielka przygoda, która rozpoczęła się w ściśle określonym czasie i miejscu.
Św. Łukasz ukazuje nam nauczanie Jana Chrzciciela, co pozwala na lepsze i pełniejsze zrozumienie jego posłannictwa. Najpierw jednak pokazuje, że fakt skierowania słowa Bożego do Jana jest wydarzeniem łaski: „skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni” (3, 2). Pustynia jest bowiem miejscem, gdzie Słowo Boże znajduje człowieka i czyni z niego proroka.
Ewangelista Łukasz nawiązuje stylem bardzo uroczystym do kontekstu historycznego prezentowanych wydarzeń: „Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza cezara…” (3, 1-2). Fakt ten jest dosyć istotny, i to nie tylko sam w sobie, ale ze względu na to, że stanowi on oprawę dla Słowa, jakie zostało skierowane do Jana Chrzciciela, a kiedy Ono już nadeszło, wówczas ludzka historia stalą się historią zbawienia.
W ten sposób Łukasz podkreśla, że dyskretne początki opowieści ewangelicznej i pojawienia się na scenie Jezusa za pośrednictwem Jana Chrzciciela nabierają znaczenia i wagi przez fakt, że zostały umieszczone w kontekście współczesnej im historii w sposób, dla którego nie ma porównania w całym Nowym Testamencie. Dzięki temu otrzymujemy wskazówki bardzo użyteczne dla ustalenia chronologii Ewangelii, lecz przede wszystkim dla poznania wizji historyczno-teologicznej całej relacji św. Łukasza. Warto uchwycić to, co św. Łukasz zamierza przekazać nam za pomocą tego obszernego zestawienia równoczesnych faktów. Otóż, historia pozablibiljna dostarcza nam więcej informacji o postaciach wymienionych w tej perykopie. „Poncjusz Piłat” był „namiestnikiem” (dokładniej „prefektem”) „Judei” od 26 do 36 r. ery chrześcijańskiej. „Herod” Antypas, syn Heroda Wielkiego, był „tetrarchą Galilei” i panował w tej „czwartej części” Palestyny od 4 r. przed Chrystusem do 39 r. po Chrystusie, a więc w czasach działalności Jezusa. Swoją siedzibę miał w Tyberiadzie, nad jeziorem o tej samej nazwie, drogim Jezusowi; Ewangelia ukazuje go jako człowieka, który nakazał zabić Jana Chrzciciela (Mk 6, 16-29) i przeciwnika Jezusa (Łk 13, 31-32; 23, 6-12). „Brat jego Filip” (a dokładnie: brat przyrodni) był „tetrarchą” dwóch regionów: „Iturei i Trachonitydy”, położonych na północ i na wschód od Jeziora Tyberiadzkiego, którymi zarządzał od 4 r. przed Chrystusem do 34 r. po Chrystusie. „Lizaniasz” był „tetrarchą Abileny”, obszaru położonego na północny zachód od Damaszku, lecz należącego do Palestyny.
Następnie św. Łukasz przedstawia krótko przywódców religijnych tamtych czasów: najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza” (w. 2a). Wiemy na pewno, że osoby te sprawowały urząd najwyższego kapłana w różnym czasie: Annasz od 6 do 15 r. po Chrystusie, a Kajfasz od 18 do 36 r. Jednak fakt, że namiestnicy rzymscy zrekompensowali odejście Annasza z urzędu, czyniąc jego następcami pięciu jego synów i zięcia Kajfasza, sugeruje, że w oczach ludu zachował on wpływ na urząd najwyższego kapłana i na władze.
Łukasz troszczy się o to, by osadzić historię Jana i Jezusa w ramach wielkiej historii. Wszystko w celu podkreślenia, że Bóg jest władcą i przewodnikiem historii. To On posługuje się pośrednikami, kontekstami, mniej czy bardziej istotnymi sytuacjami dla swoich wielkich, powszechnych zamysłów. Łukasz lubuje się w przedstawianiu współrzędnych geograficznych i politycznych, żeby pokazać, że to w realnej historii następuje zbawienie. Historia się rozpoczęła i trwa do dziś. Nie da się go wymazać z dziejów świata. Bóg w nie wkroczył i zostanie aż do skończenia historii.
Jeśli przez „centrum historii” rozumiemy to, co nadaje wartość i znaczenie różnym wydarzeniom historycznym, z faktów zebranych przez św. Łukasza wynika, że historia nie otrzymuje sensu ani od doczesnej władzy politycznej (Cesarz Tyberiusz), ani od władzy religijnej (Annasz i Kajfasz), ani od poddanych jednej czy drugiej. Formy władzy przez nie symbolizowane mają swe miejsce wokół Jezusa, jak wskazuje nauczanie Chrzciciela, zanim jeszcze Jezus pojawi się na scenie Ewangelii.
Niekiedy mocno uskarżamy się na trudności czasu, w którym przyszło nam żyć. Czasy, o których pisze św. Łukasz też nie należały do łatwych. Jan Chrzciciel usłyszał jednak Słowo, pozwolił, aby ono go ogarnęło. Docenił ciszę, milczenie, pustynię, w czasie przygotowania do swojej misji. Jan – i to należy bardzo podkreślić – zanim zaczął nawracać innych, zanim zaczął przygotowywać Bogu drogi w duszach bliźnich, najpierw przygotował je we własnym wnętrzu. Nikt nie mógł mu potem powiedzieć: zanim zaczniesz nawracać nas, nawróć najpierw samego siebie.
Głos Poprzednika jest zawsze aktualny: „Przygotujcie drogę Panu. Prostujcie Mu ścieżki”. Jan robi aluzję do zwyczaju wschodniego: aby przyjąć ważną osobistość, przygotowuje się wspaniałą drogę. Ale oto Pan przychodzi do nas. Jest On nawet blisko. Aby Go przyjąć godnie, winniśmy przygotować Mu drogę, zrównać kamieniste ścieżki. Jakim stertom przeszkód pozwalamy oddzielić się od Boga? Ileż przejść zamkniętych? Oczywiście, to nasza osobista tajemnica. Ale czy przynajmniej jesteśmy tego świadomi? Przede wszystkim musimy wyzbyć się zniechęcenia. Trzeba nam nieustannie budować tę drogę odwagi, poprzez którą Bóg do nas przybywa.
Jan uwrażliwiał ludzi na przyjście Pana Jezusa, Zbawiciela, który i do nas codziennie przybliża się w tylu rozmaitych formach. Jeśli na Jego drodze do nas jeszcze dzisiaj znajdują się przeszkody w postaci pagórków naszej pychy, dolin naszego małodusznego niedowiarstwa i zakrętów rozkładającego wygodnictwa, powinniśmy sobie uświadomić, do czego wezwało nas teraz właśnie usłyszane słowo Boże. Powinniśmy zaraz coś uczynić, aby ten głos z pustyni nie był skierowany w pustkę, aby nie był głosem dla głuchych uszu i dla twardego serca.
Przemiana, nawrócenie to nie tylko walka z ciężkimi grzechami. Być może, że sumienie nam nie wyrzuca jakiś wielkich grzechów. Jednak może nam grozić, i to szczególnie nam inna rzecz: przyzwyczajenie do grzechów lekkich, do małych zaniedbań, do niewykorzystanych możliwości; może nam grozić zobojętnienie wobec gorliwszej pracy nad swym udoskonaleniem. Mówi się, że ludzi dobrych lub takich, którym wydaje się, że są nimi, zanim zechcą cokolwiek zmienić w swym życiu, trzeba wpierw uwrażliwić szczególnie na grzechy zaniedbania, niewykonania z lenistwa tego dobra, które mogliby i powinni uczynić. Chyba do tej grupy ludzi się zaliczamy, stąd powinniśmy zrozumieć, że Bóg będzie więcej wymagał od tych, którym dał więcej możliwości, a nam z pewnością NIE SKĄPI DARÓW I MOŻLIWOŚCI.
Błogosławieństwo Boże uczyni powrót łatwym, napisał prorok Baruch: „Bóg postanowił zniżyć każdą górę wysoką, pagórki odwieczne, doły zasypać do zrównania z ziemią, aby bezpiecznie mógł kroczyć Izrael w chwale Pana…” Jakże pocieszające to słowa dla każdego z nas. Wystarczy tylko otworzyć się na działanie łaski!
Św. Paweł we fragmencie Listu do Filipian napisał, że oczekiwanie było motywem do coraz większego zaangażowania, ponieważ obecny czas jest tym okresem, w którym chrześcijanin może wzrastać, oczekując jednocześnie na ostateczne spotkanie z Bogiem. Jeżeli chodzi o sam wzrost, to należy zauważyć, że św. Paweł przypomina, iż to sam Bóg uczyni go możliwym i doprowadzi go do całej pełni. Główny akcent został położony na wzrastanie w miłości, która na swój sposób prowadzi do głębokiego poznania, a ostatecznie do mądrego i roztropnego postępowania, a więc do zmierzania ku dobru, przejrzystości.
Na koniec czynię moimi słowa św. Pawła: „Modlę się o to, by miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym poznaniu i wszelkim wyczuciu”.
ks. dr Ryszard Kempiak sdb