Jezus powiedział do swoich uczniów: „W owe dni, po wielkim ucisku słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba. A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach. Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec”.
Sztuka słuchania decyduje w wielkim stopniu o mądrości człowieka. Mądry mówi stosunkowo niewiele, natomiast lubi i umie słuchać. Do każdego z nas dziennie dociera tysiące słów, a zatrzymać warto tylko kilka – te cenne – i w ten sposób sporządzić swój własny słownik. Wtedy, jeśli zajdzie potrzeba, byśmy przemówili, posłużymy się wyłącznie słowami cennymi, a nasze wypowiedzi zawsze ubogacą innych. Słowa, które docierają do nas z kart Pisma Świętego należą do tych najcenniejszych, a dzisiaj, kiedy zbliżamy się do końca roku liturgicznego, kierują spojrzenie w stronę ostatecznego czasu człowieka i świata. Nastawiają nas na powrót Pana.
We fragmencie z Księgi Daniela (12, 1-3), który przeczytaliśmy, na szczególną uwagę zasługuje nauka o ZMARTWYCHWSTANIU. Jest to w Starym Testamencie pierwsza niepodważalna zapowiedź zmartwychwstania w znaczeniu dosłownym i indywidualnym. Po raz pierwszy w Biblii Księga Daniela daje odpowiedź uwalniającą od zgorszenia zagadkę śmierci: „Wielu śpiących w prochu ziemi obudzi się: jedni do życia wiecznego, inni ku hańbie i wiekuistej zgrozie”. Zmartwychwstanie ludzi wiernych Bogu według Księgi Daniela będzie „do życia wiecznego”, przeciwnicy Boga zmartwychwstaną natomiast „ku pohańbieniu, na wieczne zawstydzenie” (12, 2). Autor nie wyjaśnia, na czym będzie polegać „życie wieczne” i „pohańbienie”. Nie ulega jednak wątpliwości, że miał tu na myśli wyobrażenia, które ludzie z jego środowiska wiązali z wiarą w zmartwychwstanie oraz w nagrodę i karę w życiu pozagrobowym.
Apokaliptyczne rozdziały Księgi Daniela stały się wzorem dla wszystkich, którzy pisali czy mówili na temat końca świata. Jest oczywiste, że Jezus znał dobrze proroctwa Daniela. Sam często mówił o rzeczach ostatecznych, podobnie Apostołowie i Ewangeliści. Potwierdzenie tego znajdujemy w całym Nowym Testamencie, w którym o powtórnym przyjściu Chrystusa jest mowa około trzysta razy. Temat ten jest obecny także w Ewangelii Markowej, czego konkretnym przykładem jest fragment tzw. Mowy o przyjściu Chrystusa. Jezus wypowiedział ją sprowokowany pytaniem uczniów o czas i oznaki swego powtórnego przyjścia. Wchodzi ona w skład gatunku literackiego nazywanego apokalipsą. W każdej zaś apokalipsie mamy takie elementy jak: wielkie nieszczęście, zjawiska kosmiczne, zgromadzenie wybranych, triumfalne przyjście Syna Człowieczego jako najwyższego Sędziego oraz bliskość tych wydarzeń. Rozumieć dosłownie tę scenerię byłoby sfałszowaniem jej właściwego znaczenia.
Według relacji Ewangelisty Marka, koniec historii wiąże się ze zburzeniem porządku wszystkiego, co do tej pory było pewne i niezachwiane, oraz z przyjściem Syna Człowieczego w chwale. Tylko w Ewangelii św. Marka Jezus przypisuje sobie ten tajemniczy tytuł „Syna Człowieczego”. Słońce i księżyc dają światło i charakteryzują się regularnością ruchu; umożliwiają one mierzenie czasu. Gwiazdy zajmują wobec siebie niezmiennie tę samą pozycję i jawią się jako symbol porządku i stałości: człowiek będący w podróży, na pustyni czy na morzu, za ich pomocą potrafi określić swoje położenie. Zachwianie tych symboli wszelkiej stabilności i porządku oznacza, że aktualnie istniejąca rzeczywistość nie będzie trwać wiecznie; że nie można jej bezwarunkowo zaufać; że nie może ona służyć za niepodważalny punkt odniesienia. Za pomocą języka apokaliptycznego, Jezus pragnie nawiązać do radykalnych zmian w życiu ludzi i całego stworzenia, jakie będą miały miejsce w czasie nadejścia Syna Człowieczego. Tekst ten jednak nie ma na celu popierania „katastroficznych wizji”, według których najpierw musi dojść do całkowitego zniszczenia świata, aby w końcu mógł przyjść Bóg (Syn Człowieczy) i na nowo wszystko uporządkować.
W tym momencie wykład Jezusa mógłby się równie dobrze zakończyć. Marek jednak wie, że pozostaje jeszcze odpowiedzieć rozmówcom Jezusa na pytanie, które postawiono wcześniej: „kiedy to nastąpi” (13, 4). Jezus, z jednej strony mówi o „czasach ostatecznych”, a z drugiej mówi (13, 30), że takie rzeczy wydarzą się jeszcze za życia „tego pokolenia”, czyli w czasie życia Jego słuchaczy. A zatem nadejście Syna Człowieczego było już obecne za życia tamtego pokolenia, czyli pokolenia Jezusa, oraz każdego kolejnego pokolenia w historii ludzkości. „Dzień Pański”, zapowiadany przez proroków, nadchodzi w każdym pokoleniu, a nawet każdego dnia. Każdy, kto czyta Ewangelię, należy do pokolenia, dla którego Pan jest bliski.
Ograniczenie się do samych stwierdzeń nic jednak nie daje: trzeba zapytać jeszcze o przyczynę, o sens zdarzeń. Zburzenie Jerozolimy i wszystko to, co mu towarzyszyło, należało uważać za znak. Jakiż to związek – pytali uczniowie – pomiędzy końcem Jerozolimy a końcem świata? Jezus z bezgraniczną prostotą polecił spojrzeć na drzewo figowe. Tak jak nabieranie soków i wypuszczanie pąków przez figę jest znakiem, że lato już blisko, tak koniec Jerozolimy jest znakiem, że Pan „blisko jest, we drzwiach”. Dlatego też chrześcijanin winien widzieć w tych wydarzeniach zapowiedź powrotu swego Pana, traktować Go, jakby był blisko.
„Lecz o dniu owym, lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn”. Jest to sekret Ojca. Dla Marka, przyzwyczajonego odbierać Jezusa jako człowieka i widzieć Jego działanie ze wszystkimi ograniczeniami, podobne stwierdzenie nie stanowiło żadnej trudności. Stwierdzenie Jezusa, że nawet On nie zna terminu swojej paruzji dla wielu staje się problemem. Jako trudność wysuwa się brak wiedzy u Chrystusa o dniu ostatnim albo ostatniej godzinie. Niektórzy mówią, że zakrawa to na zagadkę. Ale przecież niewiedza jest cechą ludzką, szczególnie zaś w sprawach tego rodzaju. Syn Boży stając się człowiekiem, nie wstydził się wyznać nieświadomości pochodzącej z ciała („ani Syn” – aby niewiedzę odnieść do Syna zrodzonego spośród ludzi). Chodzi o ukryty w planach zbawczych Boga termin powtórnego przyjścia Jezusa, a przy tym Ewangelista zwraca uwagę na człowieczeństwo Jezusa. Przemawia wprawdzie Syn Boży, który jednak przyjął naszą ludzką naturę i wziął także na siebie tę „niewiedzę” o paruzji. Dlatego jest rzeczą daremną debatować na temat terminu paruzji; trzeba akcent położyć na sam fakt jej nadejścia, a z racji niepewności i niewiedzy przyjąć postawę stałej czujności i czuwania.
Pamiętajmy, Pan jest blisko, w drzwiach… Obraz ten był wykorzystywany również w innych miejscach Pisma, jako wezwanie do przygotowania się na przyjście Pana, który nadchodzi: „Oto Sędzia stoi już u drzwi” napisał w swym liście św. Jakub (Jk 5, 9). A w Apokalipsie Św. Jana czytamy: „Oto stoję przed drzwiami i pukam. Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy Mi drzwi, wejdę do niego i spożyjemy wieczerzę” (Ap 3, 20). Przed drzwiami każdego dnia naszego życia stoi Pan i puka, są to bowiem „dni ostateczne”, które należy przyjąć, oto sąd Boży, który niewątpliwie nadejdzie.
Niekiedy bardzo chętnie wybiegamy w przyszłość. Mądrzej jednak byłoby, gdybyśmy bardziej interesowali się swoim czasem obecnym. Przecież jeśli go mądrze spożytkujemy, nasza przyszłość może być tylko dobra. Przede wszystkim powinno nam chodzić o to, co mamy teraz. Niedobrze jest zbytnio starać się o dzień jutrzejszy. A tym bardziej ostatni… Dbajmy głównie o ten, który właśnie teraz przeżywamy. Jeśli każdy przeżyjemy tak, jakby to miał być dzień ostatni, to ten ostatni z pewnością będzie dobry. Zaczynajmy każdy dzień z Bożym Słowem i bądźmy przez cały dzień pod jego wpływem a kończmy dzień szczegółowym i sprawiedliwym sądem nad sobą.
„Koniec świata” powinien nadchodzić codziennie. Każdego dnia powinniśmy doprowadzić do końca mniejszy lub większy kawałek tego złego świata, który stworzyli ludzie, a nie Bóg. Ta Ewangeliczna stronica zachęca nas, abyśmy mieli przed oczami rzeczy ostateczne oraz starali się, aby to one przekształcały historię ludzkości. Nie chodzi tu o jakieś łatwe lub automatyczne działanie, lecz o wysiłek każdego wierzącego, każdego człowieka.
Jezus podkreśla, że Jego słowa mają nieprzemijające znaczenie (13, 31). Wszelkie przewidywania, co do ostatniego dnia są dziełem wybujałej fantazji i sprzeczne są z wyraźną nauką Jezusa. Nie oznacza to, że nie należy myśleć o przyszłości i że nie może mieć ona żadnego wpływu na nasze obecne postępowanie. Podobnie jak z delikatnych listków figowych wnioskujemy o zbliżaniu się lata, tak samo nie powinniśmy tkwić tylko w tym, co dzieje się teraz, ale trzeba nam pamiętać o nieuchronnym końcu (13, 28n).
W perspektywie zakończenia dziejów list do Hebrajczyków przybiera specjalne znaczenie. Podobnie jak cywilizacje, tak kapłaństwo żydowskie czy pogańskie jest śmiertelne. Jedynie kapłaństwo Chrystusowe jest wieczne. Ofiara Chrystusa jest jedyna, złożona raz na zawsze i doprowadzająca „na zawsze do doskonałości tych, którzy są uświęceni”. Stąd Chrystus jest naszą przyszłością. On jest naszym Dniem Ostatecznym.