Wyniki wyszukiwania dla:

Komentarz do Słowa Bożego 5 Niedziela

V NIEDZIELA ZWYKŁA

Iz 58, 7-10; Ps 112; 1 Kor 2, 1-5;

Mt 5, 13-16

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.
Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.
Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”.

            W czasie każdego spotkania eucharystycznego podstawowym elementem jest umiejętność słuchania. Słuchanie rodzi w nas odpowiedź, która jest nawróceniem i otwarciem się na Boga. Tylko wówczas my, stawszy się uczniami, możemy zakosztować wspaniałości Słowa Bożego i mocy przyszłego wieku” (Hbr 6, 4-5). Świętość jest nie do pomyślenia bez odnowionego słuchania słowa Bożego. Wymowne są słowa Papieża Jana Pawła II: „Konieczne jest zwłaszcza, aby słuchanie słowa Bożego stawało się żywym spotkaniem, zgodnie z wiekową i nadal aktualną tradycją lectio divina, pomagającą odnaleźć w biblijnym tekście żywe słowo, które stawia pytania, wskazuje kierunek, kształtuje życie” (NMI 39).

            Pamiętając o tym, przyjmijmy Słowo nie tylko umysłem, ale i sercem… Zacznijmy od tekstu Ewangelii. Jezus zaraz po przedstawieniu błogosławieństw zwrócił się do swoich uczniów słowami: „Wy jesteście solą dla ziemi… Wy jesteście światłem dla świata”.

Zauważmy, iż ostatnie błogosławieństwo dotyczy tych, którzy są prześladowani dla sprawiedliwości (5, 10). Błogosławieństwo to Jezus powtarza dwa razy, kierując je bezpośrednio do uczniów, którzy są najbliżej Niego, i do słuchającego Go tłumu (5, 1): „Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was” (5, 11). Jezus od początku zapowiada, że jeśli słuchacze dochowają Mu wierności, jeśli będą szukać sprawiedliwości, dostosowując swe postępowanie do Jego nauki, napotkają opór ze strony otoczenia. Jak powinni się wtedy zachować? Każdemu człowiekowi zależy na zrozumieniu i uznaniu. Czy uczniowie powinni dostosować się do otoczenia, by zyskać jego akceptację? A może powinni ograniczyć się do pewnego kręgu osób wyznających te same idee, by uniknąć wszelkich konfliktów? Jezus powierza im – a także wszystkim chrześcijanom, ciągle kuszonym, by wyrzec się własnej tożsamości i dostosować się do otoczenia – zadanie bycia solą ziemi i światłem świata. Ten, który siedząc na górze przemawia szczerze i otwarcie, chce, aby chrześcijanie byli jak miasto położone na górze. Choć muszą liczyć się z prześladowaniami (5, 11), ich nieodwołalnym zadaniem jest doprowadzić wrogów do chwalenia Ojca (5, 16).

Jezus posługując się wieloma znaczącymi obrazami mówi jasno i otwarcie, że zadaniem uczniów jest pełnienie dobrych uczynków. Mają one być widoczne dla ludzi i prowadzić ich do wychwalania Ojca, który jest w niebie.

Uczniowie mają naśladować sposób działania Ojca. Dzięki temu w ich stylu życia objawi się natura Ojca, pociągając do siebie ludzi. Bóg – korzystając z pomocy tych, którzy żyją jak Jego dzieci – pragnie dać się poznać jak największej liczbie ludzi jako Ojciec, przyciągając ich do siebie. Istota zadania powierzonego uczniom przez Jezusa polega na tym, że mają oni być dla innych niczym światło i sól. Ich zadaniem jest prowokować i przyciągać, nie mogą zatem ukrywać się, lecz muszą być widoczni. Otrzymali polecenie prowadzenia ludzi do czegoś zupełnie nowego, dlatego nie mogą identyfikować się z otoczeniem, lecz muszą zachować własną tożsamość.

Obraz miasta na górze i światła na świeczniku wyraża dwie rzeczywistości ze swej natury dobrze widoczne. Trudno przegapić miasto na górze; jest ono punktem odniesienia i orientacji dla całego pobliskiego terytorium. Światło umieszcza się obecnie pod sufitem. W starożytności lampę oliwną stawiano na miejscu widocznym – na świeczniku. W ubogich domach było tylko jedno pomieszczenie; lampa ustawiona na świeczniku musiała objąć swym światłem całą przestrzeń, ukazując właściwe kształty każdej rzeczy. Po to właśnie istnieje lampa i dlatego umieszcza się ją wysoko.

Także uczniowie Jezusa mają być wyraźnym punktem orientacji i światłem, które każdą rzecz ukaże w jej prawdziwym kształcie i wartości. Dlatego powinni być łatwo widoczni. Nie mogą poddać się gorączce fałszywego bohaterstwa, lecz winni pozostać na miejscu wyznaczonym przez obowiązki. Nie mogą pozostawać anonimowi, ukryci w tłumie. Tylko wówczas, gdy się nie chowają i nie kamuflują, Bóg może dać się przez nich poznać jako dobry Ojciec.

Bycie widocznym należy wyraźnie odróżnić od chęci pokazania się (por. 6, 1-18). Powinniśmy pełnić jawnie dobre uczynki nie po to, by nas chwalono (6, 2), lecz aby wielbiono Ojca (5, 16). Naszym obowiązkiem jest widzialne świadczenie o naszej naturze dzieci Bożych, choćby nas spotkała za to pogarda.

W przypadku uczniów Jezusa rezygnacja z widzialnego oraz jasnego wyznawania swej wiary po to, by uniknąć próżnej chwały, nie jest poważnym motywem, lecz jedynie wymówką. Nie mogą oni wyprzeć się swego zadania po to tylko, by uniknąć dwuznaczności.

Uczniowie, którzy się ukrywają lub kamuflują, nie wypełniają swego zadania bycia światłem. Zakłada się jednak, że przynajmniej w swym zamkniętym kręgu żyją według Jezusowej Dobrej Nowiny. Oddalają się natomiast radykalnie od swego zadania, jeśli stają się solą bez smaku, rezygnując ze swej tożsamości i dostosowując się do sposobu życia otoczenia. Społeczna presja, by się dostosować do otoczenia, może być bardzo silna i trzeba nieraz włożyć niemało trudu, aby się jej oprzeć i pozostać solą – przyprawą, która dodaje smaku, która przenika i chroni przed zepsuciem. Sól rozpuszcza się, rozpływa w całym pokarmie, jest – w jakiś sposób – obecna wszędzie i ściśle wiąże się z pożywieniem. Pozostaje jednak solą i tylko w ten sposób zachowuje swą wartość i skuteczność. Podobnie uczniowie Jezusa mają być obecni w swym środowisku i mocno z nim związani. Muszą jednak pozostać właśnie solą, muszą zachować sposób bycia właściwy swemu Ojcu (5, 48). Od tego zależy ich wartość i znaczenie dla otoczenia.

Od tego zależy także ich osobiste przeznaczenie. Jeśli utracą tożsamość, skazani zostaną na „wyrzucenie i podeptanie przez ludzi” (5, 13). Na Wschodzie panuje zwyczaj wyrzucania przed dom wszystkiego, co niepotrzebne; ludzie przechodzący drogą deptają to. Utrata wartości prowadzi do znikczemnienia. Uczniowie nie mogą swobodnie decydować – i nie pozostaje to dla nich bez konsekwencji – czy będą wypełniać, czy też nie, swoje zadania. Ich zaangażowanie staje się miarą ich ostatecznej wartości przed Bogiem (por. 13, 48; 25, 30).

Życie uczniów idących za Jezusem niesie ze sobą wielkie zadanie. Są oni niezastąpieni i odpowiedzialni za to, by świat nabrał smaku i stał się pełny światła. Swoim życiem mają objawiać sposób bycia Boga, przekazywać radość dzieci Bożych i pozyskiwać ludzi dla Jego rodziny.

Jezus mówił te słowa na początku swego publicznego nauczania i bez cienia wątpliwości możemy stwierdzić, że Jego uczniowie nie świecili przykładem swojego postępowania na wzór ośmiu błogosławieństw. Nie dziwi zatem fakt, że te słowa, zwrócone zarówno wówczas do nich, jak i teraz do nas wszystkich, mogą wydawać się nieco przesadzone, wypowiedziane niejako na wyrost.

A jednak Jezus z mocą dodaje: „Lecz jeśli sól straci swoją właściwość, czym się ją posoli?”. Nie jest to wcale jakieś pytanie retoryczne. Jest to raczej domaganie się postawy wyrażającej odpowiedzialność. Jezus zdaje się mówić do tej nielicznej jeszcze grupy uczniów: „Nie mam teraz nikogo innego, kogo mógłbym posłać z misją głoszenia Ewangelii. Jeśli nie będziecie pełnili odpowiedzialnie waszych zadań, jeśli wasze życie i wasze nauczanie będą pozbawione wyrazistości, pewnego smaku, to nie istnieje jeszcze żadne lekarstwo, które mogłoby w tym wypadku przynieść pomoc”. Podobnie dzieje się w przypadku zapalonego światła umieszczonego pod korcem (który niekiedy po odwróceniu służył jako stolik). Również w tym przypadku nie byłoby możliwe oświetlenie danego pomieszczenia.

Jezus prosi wszystkich swoich uczniów (zauważmy dobrze: nie chodzi Mu wcale tylko o jakichś ekspertów, ale o wszystkich wierzących, o każdego i każdą z nas), aby byli solą ziemi i światłem świata. Wobec takiego zadania z całą pewnością możemy czuć się niewystarczalni i nieprzygotowani. Powiedziałbym nawet, że dobrą rzeczą jest świadomość bycia osobami słabymi i ubogimi, nie znaczącymi wiele. Bez wątpienia zadanie, które Ewangelia powierza osobom wierzącym, jest bardzo wzniosłe. Ta strona Nowego Testamentu świadczy na pewno o tym, że jedynie one mogą zaświadczyć o ich prawdziwości. Możemy postawić sobie pytanie: Jak to jest możliwe, aby być solą i światłem?

Ewangelia zawsze przemawia do nas z rozbrajającą mocą. Jezus dobrze wie, jacy naprawdę są Jego uczniowie. Pomimo to mówi im: „Wy jesteście solą dla ziemi, jesteście światłem dla świata”. Uczniowie nie są owym światłem i solą dzięki własnym predyspozycjom. Są nimi, dlatego że mają swój udział w prawdziwym świetle i prawdziwe soli, jaką jest Jezus z Nazaretu. On jest „światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka” (J 1, 9). Sól i światło nie należą do wrodzonych zalet każdego z nas, ale przede wszystkim znajdują się w tym, co rodzi się w nas ze słuchania Ewangelii, z na śladowania Jezusa. Ewangelia bierze tę naszą małość, naszą ignorancję i przemienić je w siłę i mądrość.

Nie jesteśmy przed Panem skazani na ukrywanie, tak jak ma to miejsce w relacjach między ludzkich, naszej słabości i naszej nędzy. Ubóstwo i małość, które określają naszą ludzką egzystencję, nie godzą w żaden sposób w Bożą potęgę, nie grożą jej jakimkolwiek kryzysem, nie przekreślają jej, nawet jeśli w oczywisty sposób nie usprawiedliwiają gaszenia światła oraz pozbawiania smaku soli. Jest wprost przeciwnie, w naszej słabości i naszej nędzy zabłysnąć może światło Pana: „Mamy zaś ten skarb w glinianych naczyniach, aby nie z nas, lecz z Boga była ta przeogromna moc” – pisze św. Paweł w Drugim Liście do Koryntian (4, 7).

Poza tym, Paweł Apostoł przypomina w Pierwszym Liście do Koryntian (2,1-5), że nie przybył do nich, błyszcząc słowem i mądrością: „Przybyłem do was w słabości w bojaźni i z wielkim drżeniem”. Pomimo jednak tej swojej słabości, strachu i drżenia z mocą broni Chrystusowego krzyża: „Postanowiłem wśród was nie znać niczego innego, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego”. Jego słabość nie przysłania światła orędzia Ewangelii, nie umniejsza mocy jego nauczania oraz jego świadectwa. Paweł z przekonaniem domaga się takiej postawy i przestrzega mieszkańców Koryntu, aby ich „wiara opierała się nie na mądrości ludzkiej, ale na mocy Bożej”. Te słowa Apostoła przekazują nam, którzy zasłuchani jesteśmy w nie w czasach, kiedy przyszłość zdaje się być otwarta jedynie dla ludzi potężnych i posiadających władzę, niezmiernie głęboki sens wyzwolenia.

Pan Jezus wymaga dużo. Ludzie, którzy idą za Nim, Jego uczniowie, mają pójść pod prąd własnego serca, własnych uczuć. Nie mamy być ludźmi „normalnymi”. Mamy zaskakiwać innych, nawet jeżeli w pierwszym momencie oceniają nas źle, nie rozumieją albo interpretują mylnie. Życie chrześcijańskie budzi pytania. Pamiętamy o zasadzie misyjnej: „Nie mów o Bogu, dopóki ludzie nie pytają, ale żyj tak, aby pytali!” Jeżeli wszyscy ludzie myślą, że ty jesteś normalna, normalny, to jest bardzo źle. Jeżeli twoje zachowanie nie budzi pytań, ciekawości, to coś jest nie tak, coś nie jest według Ewangelii!

Jeśli pragniemy być świadkami Jezusowej Ewangelii musimy podjąć trud stawania się dobrymi, pięknymi i szczęśliwymi, a to oznacza podjęcie trudu wiernego powtarzania życie Jezusa. Biedzie nasze życie „dobre”, kiedy Jezus będzie jedynym dobrym Nauczycielem. Będzie „piękne”, gdy będziemy starali się – tak jak Jezus – mieć normalne życie życzliwych relacji z osobami, które spotykamy na naszej drodze. Jezus nie miał życia bez uśmiechu i bez ludzkich kontaktów szczerej przyjaźni… Wreszcie będzie nasze życie „szczęśliwe”, nie dlatego że wygodne lub światowe, ale dlatego że tak jak życie Jezusa i naszych Świętych – będzie przeżywane w perspektywie daru.

ks. dr Ryszard Kempiak sdb


Podziel się tym wpisem: