Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje ustai nauczał ich tymi słowami: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie”.
Jezus jest wcielonym Słowem Bożym. W Nim są wszystkie skarby Bożej mądrości (1 Kor 1, 24). Wielu jednak uważa, że mądrość tego świata nie da się pogodzić z mądrością Bożą. Sądzą oni, że jedna jest dobra, a druga z gruntu zła. Na pierwszy rzut oka dzisiejsze czytanie z Pierwszego Listu do Koryntian wydaje się również dostarczać nam argumentów na poparcie tej tezy.
Społeczność Koryntu w tym czasie, gdy Paweł odważnie głosił Dobrą Nowinę o zbawieniu przyniesionym przez Jezusa, tworzyły dwie radykalnie różne grupy. Paweł mówi o nich: Żydzi i Grecy. Te dwie grupy (Żydzi i Grecy) posiadały dwie różne religijności, czyli różne podejścia do głoszonej przez Pawła Ewangelii. Paweł mógł iść na ustępstwa wobec słuchaczy, ich oczekiwań i tęsknot. W Koryncie łatwiej byłoby pozyskać nowych wyznawców wśród Żydów, gdyby przemilczeć prawdę o Krzyżu a uwypuklić cuda czynione przez Jezusa i Jego uczniów. Paweł jednak nie mógł głosić innej Ewangelii ani też innego Jezusa, choćby miał być on odrzucony a głoszona przez niego nauka przez nikogo nie przyjęta. Dlatego głosił „Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów i głupstwem dla pogan” (1Kor 1, 23). Wielu Żydów nie przyjęło Jezusa jako Mesjasza. Wielu pogan wyśmiało takiego Syna Bożego, który nie miał w sobie nic z herosa. Bóg jednak wzbudził wiarę w sercach niektórych ze słuchaczy Pawła. To dla nich ukrzyżowany Jezus z Nazaretu okazał się „Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą” (1Kor 1, 24). Wierność prawdzie Ewangelii zaowocuje w ten sposób, że w Kościele w Koryncie „niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych” (1Kor 1, 26). Ale taki stan społeczny Kościoła w Koryncie nie będzie dla Pawła powodem do zawstydzenia, czy niezadowolenia. W takim słabym składzie osobowym Kościoła będzie upatrywał Apostoł szansę. Można się będzie spodziewać wyraźnie Bożego działania w tym Kościele. Wobec słabości elementu ludzkiego będzie też łatwiej do Boga odnieść wszelkie owoce. Paweł odwołał się w tym momencie także do faktu wyboru dokonanego przez Boga: „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga” (1 Kor 1, 27-29).
Mówi się, że mądrość przychodzi z wiekiem, ale bywa, że wiek przychodzi samotnie! Samo doświadczenie nie zawsze jest najlepszym nauczycielem. Staje się nim dopiero, kiedy towarzyszy mu refleksja. Podchodząc do życia jak uczniowie pragnący jak najwięcej skorzystać z lekcji udzielanych nam przez Boga, nabywamy prawdziwej mądrości. Nauka płynąca z dzisiejszej Ewangelii, to z pewnością ważny krok na drodze do zdobywania prawdziwej mądrości.
Z Ewangelii dowiadujemy się, że Jezus nie chciał i nie szukał przez całe swe życie niczego innego, jak szczęścia osób, które spotykał. Jest to temat, który przenika przez całą Ewangelię, od początku do końca. Jest to życzenie wielkiego szczęścia bijące ze słów zawartych w niej. Możemy tę prawdę sobie dzisiaj uświadomić, gdy liturgia słowa proponuje nam refleksję nad BŁOGOSŁAWIEŃSTWAMI. Błogosławieństwa nie mówią o tym, co świat uważa za wielkie czy godne uznania – wręcz przeciwnie: mówią o tym, co świat uważa za głupotę. Potwierdzają one słowa św. Pawła: „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców” (1Kor 1, 27). Błogosławieństwa ilustrują prawdę, o której słyszymy tak często: życie pochodzące od Boga różni się zasadniczo od życia, które oferuje ten świat.
Jezus jako NOWY MOJŻESZ, wszedł na górę, otworzył usta i wypowiedział słowa szczególne, niesłychane, sprzeciwiające się wszystkim naszym dotychczasowym wyobrażeniom o szczęściu. Przybierając autorytet prawodawcy Jezus wprowadził w osłupienie tłum. Przypisując sobie nieludzkie moce, zadecydował osobiście i w sposób definitywny o warunkach dopuszczenia do królestwa, a więc o warunkach zbawienia. Wypowiadając się w klasyczny sposób właściwy Biblii Jezus wyjaśnił, kim są ci, którzy znajdują się w sytuacji lepszej dla otrzymania królestwa Bożego.
Błogosławieństwa Kazania na Górze stanowią najpełniejszy skrót Ewangelii i najwierniej oddają wymagania chrześcijańskiej duchowości, tak bardzo odbiegającej od „ducha tego świata”, czy od mądrości tego świata. „Błogosławieństwa” ukazują ogromną przepaść między tym, co niebieskie (Chrystus), a tym, co ziemskie (my sami): „Błogosławieni ubodzy w duchu…”; „Błogosławieni, którzy się smucą…”, „Błogosławieni cisi…” Patrząc z ziemskiej perspektywy, ludzie ci pod żadnym względem nie wydają się być błogosławieni. Są to ludzie poniewierani i uciskani. Zresztą, kto chciałby należeć do ubogich, płaczących i prześladowanych. Albo: Cóż to za szczęście i radość być nędzarzem nawet w duchu, mieć środki i nie wykorzystać ich na używanie życia? Przecież nam się od życia też coś należy! Cóż to za szczęście i radość smucić się? Przecież to sprzeczność: jeśli się smucimy to dlatego, że jestem nieszczęśliwi. Cóż to za szczęście i radość znosić prześladowania, złorzeczenia i kłamliwe oskarżenia? Całą swoją istotą pragniemy uniknąć żałosnego losu. A tymczasem Jezus ogłosił tych ludzi błogosławionymi, czyli szczęśliwymi. Nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć, kiedy myślimy w ziemski sposób – myśli nasze bowiem nie są myślami Chrystusa.
Program manifestu ogłoszony przez Chrystusa w błogosławieństwach Kazania na Górze jest bardzo wymagający, a dla wielu niezrozumiały, czy wręcz po prostu niedorzeczny. Aby nie burzyć swego świętego spokoju, ludzie nie zagłębiają się zbytnio w treść błogosławieństw, względnie traktują je niezbyt serio, niezbyt dosłownie, jakby były napisane dla innych ludzi, może tych bardziej doskonałych, powołanych do świętości, a nie dla zwykłych śmiertelników. Tymczasem Chrystus kieruje je właśnie do nas. Błogosławieństwa są „skrzyżowaniem dróg Boga i człowieka”. W życiu każdego człowieka nie ma ani jednego dnia, który nie stawiałby go na skrzyżowaniu ośmiu dróg i wręcz nie zmuszał do wyboru między przyjemnością a duchem ubóstwa, przemocą a łagodnością, egoizmem a współczuciem. Błogosławieństwa nie dają bowiem recepty, ale wprowadzają człowieka w świat Boga. Błogosławieństwa wyznaczają sposób życia, jakiego pragnie dla nas Bóg; są one znakami królestwa Bożego.
Ogłaszając błogosławieństwa, Jezus powierzył uczniom swoje marzenia odnośnie do nich. Był to moment sugestywny: nauczyciel wymalował obraz idealnego ucznia, jaki miał w sercu. Chrystus odsłonił rysy, jakie chciał widzieć w chrześcijanach. Łączą się tu dwa oblicza w jednym blasku: oblicze Chrystusa i oblicze chrześcijan. Jaki inny ideał może mieć chrześcijanin jak nie ten, aby być „na wzór obrazu Chrystusa” (Rz 8, 29)? Jakim innym pięknem może chlubić się ten, kto pragnie być uczniem Chrystusa, jak nie tym że jest podobny do Niego, „pierworodnego między wielu braćmi” (Rz 8, 29)?
Bóg jest szczodry w swoich darach! Chce nas tak hojnie obdarzyć swoim życiem, aby otaczający nas ludzie mogli je w nas dostrzegać i sami zapragnęli go doświadczyć. Błogosławieństwa opisują takie właśnie życie w Chrystusie i ukazują, co dzieje się w nas, gdy wyzbywamy się grzechu i zostajemy napełnieni miłością Boga. Osiągnięcie tak wzniosłego celu może się nam dzisiaj wydawać niemożliwe. Jezus jednak w każdej chwili jest blisko nas i pragnie nam błogosławić. Jeśli tylko staniemy przed Nim w pokorze i pozwolimy, by nas przemieniał, doświadczymy obfitego błogosławieństwa. Osiem błogosławieństw wzywa nas nie do tego, byśmy starali się o własnych siłach żyć jak chrześcijanie, ale byśmy zwracali się do Jezusa z prośbą o siły i prowadzenie, a także o mocne znaki Jego miłości w naszym życiu.
Dzisiejszy dzień jest dniem, który Pan uczynił; powodem do radości i wesela (Ps 118, 24)! Bez względu na to, czy czekają nas na naszej drodze radości, czy smutki, Pan przygotował dla nas obfite błogosławieństwo, jeśli tylko będziemy chcieli trwać przy Nim. Jezus jest Tym, który jako jedyny wypełnił wszystkie błogosławieństwa; On jest tym, który napełnia nas samym sobą i uzdalnia do stawania się takimi jak On.
Panie Jezu, Twoje błogosławieństwa niech staną się czynnikiem kierującym w moim życiu i oparciem mojej przyszłej nadziei. Jeśli doświadczać mnie będą ludzie z powodu Twego imienia, daj mi siłę cieszyć się z powodu nagrody, jaka jest zarezerwowana dla mnie w niebie.