Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienna za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: ”Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy ”Bóg z nami”. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.
Święta Bożego Narodzenia są już bardzo blisko. Ufam, że nie będą one dla nas jedynie przypomnieniem wydarzenia z dalekiej przeszłości, ale przypomną o tym, że Bóg nie zostawia świata i naszego życia, ale On ciągle, rzeczywiście wchodzi w czas przez ludzi i kieruje wydarzeniami, bo przecież „Do Niego należy ziemia i wszystko, co ją napełnia, świat i jego mieszkańcy” (Ps 24, 1). Jakie to wspaniałe, że historia, w którą jesteśmy zanurzeni, to bieg wydarzeń, w którym co pewien czas Bóg zwraca się do człowieka z tym wspaniały orędziem: „Jestem z tobą”. Już wkrótce liturgia uroczyście nam przypomni: „Emmanuel jest z nami!” Przypomni nam, że Bóg, który do nas przyszedł i ciągle przychodzi, to „Emmanuel” – „Bóg z nami”. To znaczy Bóg bliski, Bóg na wyciągnięcie ręki, Bóg uczestniczący w naszych sprawach, włączony w nasze codzienne życie.
Licząc się z bliskim już obchodem uroczystości Bożego Narodzenia, Kościół sięga do dziejów naszego zbawienia, aby nas pouczyć, jak ma konkretnie wyglądać nasz niezbędny współudział w zbawczym działaniu Boga. W tym celu ukazuje nam dzisiaj trzy postacie biblijne: jedną ze Starego Testamentu, dwie – z Nowego, wraz z ich rozmaitymi postawami wobec zbawczej inicjatywy Boga. Wspólną cechą trzech opisanych sytuacji jest zaskoczenie tych ludzi przez Boże działanie, na które nie mogą oni pozostać obojętni, gdyż tak dalece wkracza ono w ich życie.
Dialog proroka Izajasza z królem Achazem (wiek VIII przed Chr.), przedmiot pierwszego czytania z Księgi proroka Izajasza, przywołuje zapowiedź znaku Emmanuela – dziewiczego poczęcia i narodzenia Mesjasza. Oczywiście w swoim pierwotnym kontekście proroctwo Izajasza odnosiło się do obietnicy, jaką Pan złożył Achazowi, królowi Judy. Warta zastanowienia jest w tym dialogu postawa przewrotnego króla, która z pozoru wygląda na pokorę, a rzeczywiście była obłudnym wykrętem. Achaz będąc w krytycznym położeniu politycznym, gdyż zagrażała mu rozprawa wojenna z silniejszą od niego koalicją syro-efraimską, dążącą do obalenia jego władzy, po prostu nie chciał polegać na Bożych zapewnieniach. On bowiem – jak większość królów judzkich w epoce rozdzielonego królestwa – od Bożej opieki wolał poleganie na sojuszach z pogańskimi mocarstwami ościennymi, mimo że władał Ludem Bożym. Bóg jednak – jak tyle razy w dziejach Izraela – nie zraził się oporem ludzi i przeprowadził swój zbawczy plan, ale bez ich udziału. Jerozolima została ocalona, jednak nie przez Achaza.
Przeczytany fragment Ewangelii pozwala nam przenieść się do czasu niemal bezpośrednio poprzedzającego narodzenie Jezusa Chrystusa. Zacznijmy od stwierdzenia, że Ewangelista Mateusz nazywa Józefa i Maryję „małżonkami”, czyli nie ma on wątpliwości, że są oni rzeczywiście mężem i żoną, ponieważ dokonali pierwszej części całej procedury zawierania małżeństwa, polegającej na obustronnym wyrażeniu zgody (zaręczynach). Potem, w centrum opisanego wydarzenia jest św. Józef. Wobec jawnego już faktu brzemienności Maryi przeżywał on bolesne wahania, co do tego, jak ma postąpić. Niełatwo mu było przyjąć nowinę wyjawioną przez Maryję. Wyobraźmy sobie, jak z ciężkim sercem był pogrążony w zadumie w swoim warsztacie, próbując podjąć jakąś sensowną decyzję. Był on tylko człowiekiem, nastawionym wprawdzie na pełnienie woli Bożej, ale mającym do dyspozycji tylko swój ludzki intelekt. Nie miał wątpliwości, co do Maryi. Intrygował go problem: jakie jest jego miejsce w Bożym planie? Nie chciał uzurpować sobie prawa do bycia ojcem dziecka Maryi, kiedy nim faktycznie nie był. Nie podejrzewając Maryi o niewierność, a postawiony wobec Bożej tajemnicy, która go przerastała, jako mąż sprawiedliwy zamierzał oddalić się potajemnie.
W tej trudnej sytuacji przyszło mu jednak z pomocą objawienie Boże: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki” (Mt 1, 20). „Nie bój się” (1, 20). Te słowa Anioła już wcześniej słyszała zatrwożona Maryja, a teraz usłyszał je we śnie zalękniony Józef. Poddanie się woli Bożej i zaufanie Jego niezrozumiałym planom rodzi w sercu naturalny opór, lęk i duchowe strapienie. Bóg jednak nie pozostawia człowieka samego w jego strapieniu. Jeśli szczerze poszukuje woli Bożej, posyła mu Anioła pocieszenia i umocnienia na drodze powołania. Przesłanie anioła nie tylko przyniosło Józefowi głęboką ulgę, ale przywiodło mu na myśl Boże obietnice. Nazywając Józefa „synem Dawida”, anioł przypomniał mu, że jest ogniwem łączącym Jezusa z Dawidem – tym, z którego Bóg obiecał wzbudzić nowego Króla i nowe królestwo. Józef wierzył w swym sercu, że Bóg ma moc dotrzymać obietnicy, choć nigdy nie podejrzewał, że będzie to miało związek z nim osobiście. W czasie zwiastowania anielskiego dowiedział się, że został nałożony na niego obowiązek legalnego ojca Dziecięcia. Jako taki nada więc Mu Imię („Jahwe jest zbawieniem”), które w Nim dopiero nabierze pełnej treści. Ewangelista zaś od siebie stwierdza fakt realizacji Izajaszowego proroctwa o dziewiczej Matce Emmanuela. I na koniec ukazuje Józefa, który chociaż powziął już myśl, która wydawała się mu najlepszym rozwiązaniem problemu, potrafił zmienić decyzję, gdy dowiedział się, że Bóg chce inaczej: „Zbudziwszy się ze snu, uczynił tak jak mu polecił anioł Pański” (1, 24). Chociaż wypełnienie tego, co Bóg chciał naraziło go na cierpienie i pomówienia u ludzi, był całkowicie nastawiony na wypełnienie woli Bożej.
W całej Biblii Józef jest jednym z najwspanialszych przykładów człowieka, który współdziałał z Bogiem. Jeszcze zanim przemówił do niego anioł, Józef był zdecydowany chronić Maryję – nawet kosztem własnej reputacji w małomiasteczkowej społeczności. Opierając się na świadectwie Maryi, że „znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego” (Mt 1, 18), Józef starał się znaleźć jak najlepsze dla swej narzeczonej wyjście z sytuacji. Jego zaufanie zostało wynagrodzone, gdy anioł potwierdził słowa Maryi i powiedział Józefowi, że dziecko, które ma się narodzić, zbawi lud od jego grzechów (Mt 1, 21 ).
Również dzięki temu, że Józef zaakceptował plan Boży i robił wszystko dla jego wypełnienia, Mesjasz mógł przyjść na świat. Wspaniałość i chwała wszystkich obietnic Boga mogły się objawić po części za sprawą tego pokornego i prawego człowieka. W niezwykły sposób uprzedził on swoim życiem słowa św. Pawła o „posłuszeństwa wierze” (Rz 1, 5) przez Chrystusa. Na początku listu do Rzymian autor przedstawia się: „Paweł, sługa Chrystusa Jezusa, z powołania apostoł, przeznaczony do głoszenia Ewangelii Bożej” (Rz 1, 1-7). Od Jezusa otrzymał on „łaskę i urząd apostolski, aby ku chwale Jego Imienia pozyskać pogan dla posłuszeństwa wierze” (Rz 1, 5). Jakże zadziwiające jest działanie Boga, który z prześladowcy uczynił Pawła wielkim misjonarzem; a przecież znowu zwyczajnie Bóg posłużył się człowiekiem, by o Jego miłości objawionej w Chrystusie usłyszeli poganie. Paweł stał na drodze tysięcy ludzi z imperium rzymskiego i jako narzędzie Boga sprawił, że w ich życiu zaczęła jaśnieć nowa nadzieja. Ilu z nich miało potem dość sił, aby umrzeć za Chrystusa? Dzięki posłudze Pawła chrześcijaństwo stało się religią uniwersalną, nie ograniczoną tylko do wąskiej grupy ludzi, do wąskiego świata hebrajskiej tradycji.
Tak jak św. Paweł, i jak św. Józef, również my zostaliśmy powołani do pracy dla Pana, do współdziałania z Nim w realizacji Jego pragnienia doprowadzenia wszystkich ludzi do królestwa niebieskiego. Niezależnie od tego, w jaki sposób odczytamy to swoje powołanie, pewne jest, że nie możemy pozostać bierni. Jesteśmy wezwani do tego, by poświęcić całe nasze życie, pracy dla Pana. A jeśli będziemy z Nim współpracować, ujrzymy, tak jak św. Józef, niezwykłe rzeczy.
„Do Pana należy ziemia i wszystko, co ją napełnia, świat i jego mieszkańcy” (Ps 24, 1). Bóg jest Panem wszystkiego, do Niego więc należy również czas i ludzka historia. Jakże wielką nadzieją napawa fakt, że miłujący Bóg nie zostawił nigdy świata swojemu losowi. Mimo grzechu i ludzkiej niewierności Stwórca wchodzi w świat człowieka i czyni jego historię swoją historią, historią Boga w ludzkich sercach i społecznościach każdego wieku.
Bóg posługuje się ludźmi w kierowaniu historią świata. Jak przez proroków w Starym Testamencie, jak w sposób szczególny przez Maryję, potem dzięki opiece Józefa i posłudze Pawła przyszedł do nas Chrystus, tak nadal przychodzi do nas przez zwykłych ludzi, heroicznych w swoim wypełnianiu Bożej woli w codzienności. Przychodzi On sam do nas poprzez świętych szarego dnia, o których niekoniecznie musi świat usłyszeć, a którzy obok nas żyją, stawiają opór złu i poszerzają obszar królowania Boga. Bądźmy i my dla innych ludźmi, przez których przychodzi Bóg.