Jezus powiedział: ”Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.
W czytaniach pierwszego tygodnia wielkanocnego oraz w liturgii słowa Bożego pierwszych niedziel była mowa o wydarzeniach związanych ze zmartwychwstaniem Jezusa. Opowiadano o kobietach, które jako pierwsze zauważyły, że Jego grób jest pusty. Przedstawiano Apostołów przekonujących nieobecnego Tomasza o spotkaniu ze Zmartwychwstałym. Ubiegłej niedzieli Ewangelia mówiła o ukazaniu się Zmartwychwstałego uczniom nad brzegiem Jeziora Genezaret, o wspólnej uczcie, a także przywołała wspaniały dialog Jezusa z Piotrem.
Dzisiejsza Ewangelia jest inna. Nie ma w niej żadnego opowiadania o ukazaniu się Zmartwychwstałego. Przytoczone słowa Jezusa wydają się nie odnosić w żaden sposób do Jego Męki i Zmartwychwstania. Nie pochodzą nawet z okresu powielkanocnego, lecz zostały wygłoszone podczas publicznej działalności Jezusa w Jerozolimie.
W czwartą niedzielę Wielkanocną czytamy Ewangelię, która nie odnosi się bezpośrednio do Zmartwychwstania Jezusa, gdyż jest to NIEDZIELA DOBREGO PASTERZA. Niedziela, w czasie której w sposób szczególny modlimy się o powołania do służby w Kościele. Być może wielu młodych ludzi, którzy chcieliby zrobić ten krok, lęka się i obawia, bo to wybór odpowiedzialny. Może potrzeba naszej modlitwy, aby głos Boga stał się bardziej słyszalny w sercu niejednego młodego człowieka. Czy jednak potrafimy modlić się w ważnych dla Kościoła sprawach? Czy potrafimy? A przecież to wyraz odpowiedzialności za Kościół!
„Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je” (J 10, 27). Tak mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Czy potrafimy usłyszeć głos Jezusa? Czy usłyszeliśmy i przejęliśmy się prawdą, że Jezus jest prawdziwie dobrym pasterzem?
Ten zwrot: „Ja jestem dobrym pasterzem”, którym Jezus siebie określa, już nas nie dziwi. A przecież ciągle rzuca tyle światła na świadomość Jezusa! Przyjmując to miano, tak bardzo biblijne, Jezus oświadcza, że bierze na siebie całą odpowiedzialność za lud Boży. Wziął w swoje ręce odpowiedzialność za ludzkie losy. Zobowiązał się doprowadzić je do pomyślnej przyszłości. Ewangelista Jan dał temu tytułowi całą głębię. Ten symbol mieści w sobie całe dzieło zbawienia.
„Moje owce słuchają mego głosu” (w. 27): słuchanie głosu Jezusa oznacza bycie gotowym do przyjęcia tego, co On objawił nam o Bogu: o Bogu, który jest Ojcem, o Bogu przebaczenia, o Bogu wszystkich, a zwłaszcza zapomnianych, o Bogu, który wskrzesił swojego Syna z martwych trzeciego dnia. „Idą one za Mną” (w. 27): owce naśladują postępowanie Jezusa, czynią z Niego i Jego życia fundament własnej, osobistej etyki, ponieważ nie widzą w Nim po prostu jednego z największych proroków, lecz Żyjącego, Początek i Koniec, Pierwszego i Ostatniego. „Ja znam je” (w. 27): to, co sprawia, że to wszystko jest możliwe, jest pełna miłości troska, z którą Jezus zabiega o swoje owce. Słowo „znać” jest jednym z charakterystycznych słów w Ewangelii Jana. Poznawanie jest tu nie tyle umysłowe, ile raczej serdeczne: wyraża ono zażyłą obecność dwóch bliskich sobie osób, wzajemne zrozumienie i szacunek, zjednoczenie serc i umysłów. Jest ono całkowicie przepojone miłością. Przez takie poznanie Dobry Pasterz zna swoje owieczki i takim pragnie być poznany. Co więcej – poucza Jezus – to poznanie ma jako wzór a nawet jako źródło – wzajemne poznanie Ojca i Syna.
Możemy się uważać za owce Jezusa tylko wtedy, gdy odkryjemy, że jesteśmy w centrum Jego miłości, Jego troski, Jego zainteresowania. Innymi słowy, owce, które należą do Jezusa, wiedzą nie tylko, iż zmartwychwstał, ale również, że zmartwychwstał dla nich, aby je wyzwolić z niewoli grzechu i śmierci. „Ja daję im życie wieczne” (w. 28): Jezus, powstając z martwych, wyeliminował tak zwaną drugą śmierć, śmierć ostateczną, śmierć wieczną. Owcami Jezusa są ci, którzy w okresie wielkanocnym mają odwagę głosić, że nie wszystko kończy się wraz ze śmiercią fizyczną, iż nie narodziliśmy się tylko po to, by umrzeć. Tym, co Jezus Zmartwychwstały ofiarował nam, jest życie ostateczne, życie wieczne, jakie w wierze zaczyna się już teraz w tych, którzy wierzą w Niego.
„Nikt nie wyrwie ich z mojej ręki” (w. 28), czyli z ręki Jezusa; „Nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca” (w. 29). Dwie uwagi odnoszące się do tych zdań. Pierwsza: mimo ataków „wilka” (zniechęcenia, depresji, trudności z dojrzeniem zwycięstwa Życia nad oczywistością śmierci i cierpienia, tylu wątpliwości i licznych wahań) ogrodzeniem chroniącym owce jest ręka samego pasterza. Druga: w w. 28 ręką, która strzeże nas, jest ręka Jezusa, gdy w w. 29 mówi się o ręce Ojca. Oba stwierdzenia zdają się przeczyć sobie. Dylemat zostaje przezwyciężony w w. 30, jednym z najwznioślejszych w chrześcijańskim objawieniu: ,Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. Taka jedność oprócz stwierdzenia, że Jezus i Ojciec stanowią jedno, podkreśla także ich jedność „operacyjną”: w Jezusie Ojciec zostaje objawiony światu. I właśnie do tej boskiej intymności jesteśmy wezwani, by wejść To jest nasza owczarnia, jeśli naprawdę jesteśmy owcami Jezusa.
Życie wieczne, które daje Jezus, jest dopuszczeniem do tej zażyłości Ojca i Syna: „A to jest życie wieczne: poznać Ciebie, jedynego, prawdziwego Boga, i Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17, 3). Na jakich warunkach? Trzeba, aby owce słuchały głosu Pasterza, odkryły w Nim, że jest Drogą, Prawdą i Życiem oraz aby szły za Nim w całkowitym zaufaniu.
Apostołowie odkryli w Jezusie DOBREGO PASTERZA i zapragnęli, aby podzielić się tym odkryciem z innymi. Stąd czytane w okresie wielkanocnym Dzieje Apostolskie ukazują trud pracy apostolskiej, ewangelizacyjnej i prawdziwą ekspansję SŁOWA. Jak słyszeliśmy, za sprawą Pawła i Barnaby Ewangelia dotarła do Antiochii Pizydyjskiej, czyli do miasta które było ważnym miastem rzymskim, miejscem postoju karawan na drodze z Efezu ku Wschodowi. Mieszkała tam spora liczba Żydów. Korzystając swoim zwyczajem z liturgii szabatu, Paweł w przepełnionej synagodze począł głosić Jezusa Chrystusa. Powodzenie było ogromne. Ale wśród słuchaczy uczeni żydowscy szybko wyczuli, że ich „system” religijny i ich wpływy są poważnie zagrożone przez przybyłych misjonarzy. W ich oczach Paweł i Barnaba przedstawiają się jako niebezpieczni rewolucjoniści. Stawiali oni na tej samej płaszczyźnie Żydów i pogan. A przede wszystkim twierdzili, że sama wiara w Jezusa zmartwychwstałego wystarcza do zbawienia. Doszło do burzliwego zamętu. I właśnie tam Paweł podjął historyczną decyzję, która zmieniła zasięg posłannictwa Kościoła: wiedząc, że nie ma już narodu uprzywilejowanego i że Duch Chrystusa jest uniwersalny, Apostoł postanowił udać się do pogan, by im nieść Dobrą Nowinę.
W ten sposób zostało otwarte pole pracy. Ciągle potrzeba rąk, aby to pole uprawiać, aby Dobra Nowina o zbawieniu dotarła do wszystkich. Zauważmy, że liturgia paschalna podaje do czytania Apokalipsę, tę księgę, którą nazywa się „Ewangelią Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego”. Dzisiaj wysłuchaliśmy jednej z najbardziej promiennych stron Nowego Testamentu. „Ja, Jan, ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł zliczyć, ze wszystkich narodów, pokoleń i ludów różnojęzycznych”. Jakiż to kontrast między „małym stadkiem”, prowadzonym na rzeź, i tym niezliczonym mnóstwem ludu! Małe stado i olbrzymi naród – oto rzeczywiście Kościół.
Wracając do Ewangelii, zauważmy, że przez zawarte w niej słowa Jezus wzywa nas: Rozróżniajcie głosy, badajcie słowa, rozpoznawajcie w porę wszelkie fałszywe tony! Głos Jezusa jest wyjątkowy. On jest prawdziwym Słowem, On jest Dobrym Pasterzem. Zdolność rozróżniania „głosów” jeszcze nigdy nie miała tak wielkiego znaczenia. Dziś bowiem mamy do czynienia z nawałem głośnych argumentów i haseł, które próbują zakwestionować prostotę prawdy ewangelicznej i zagłuszyć żywy głos Ewangelii.
Kościół modli się dziś szczególnie o dobrych pasterzy, takich pasterzy, którzy idą za głosem powołania, którzy nie pasą samych siebie, lecz życie swoje poświęcają, by powierzone im owce „miały życie i miały je w obfitości”. Miejmy nadzieję, że przyszłe pokolenia chrześcijan na całym świecie będą mogły powiedzieć: „Mamy dobrych, świętych duszpasterzy – dzięki Bogu!”
Wołajmy więc do Dobrego Pasterza, do Pana żniwa o pracowników na żniwo, które jest wielkie. Módlmy się dziś o nowych pasterzy. O pasterzy kwalifikowanych, którzy nie byliby amatorami, ale naprawdę znali się na prowadzeniu ludu Boga. Pasterzy, którzy zechcą zdobyć odpowiednią wiedzę, poznać Pismo Święte, liturgię, moc sakramentów świętych i całe bogactwo, które sakramenty wnoszą do ludzkich dusz, aby je przemieniać. Chodzi o pasterzy, którzy chcieliby naśladować na serio Jedynego Dobrego Pasterza.
Potrzebni są Kościołowi pasterze gorliwi, potrzebni są ludzie z takim zapałem, który wyraża się w miłości do Chrystusa i w oddaniu samego siebie na Jego służbę. Jest to niezwykle potrzebne. Wobec tego świata, który na różne sposoby manifestuje swoją obcość wobec Bożego Królestwa, niech stale nam towarzyszy ta pewność, jaką Dobry Pasterz, wlał w serca Apostołów: „Miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat!” Przecież – wbrew wszystkiemu – jest to ten sam świat, który Bóg „umiłował tak, że Syna swego dał”.