Jezus opowiedział uczniom przypowieść: „Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Jak możesz mówić swemu bratu: „Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku”, podczas gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka brata swego. Nie ma drzewa dobrego, które by wydawało zły owoc, ani też drzewa złego, które by dobry owoc wydawało. Po własnym owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia, ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta”.
Nikomu, tak jak Jezusowi nie udało się zrozumieć ludzi. Nikt tak jak Jezus nie wskazał im, ani nie zapoczątkował dla nich drogi prowadzącej do zbawienia. Nikt nie może zbawić człowieka tak jak to czyni Jezus. Człowiek, jakiego pragnie Jezus, to człowiek o jasnym umyśle, przejrzysty, autentyczny, człowiek na zewnątrz taki sam, jakim jest w swoim wnętrzu. Słowa Jezusa mogą więc powiedzieć wiele nawet o tych, którzy dzisiaj tyle mówią o autentyczności nie znając jej zupełnie.
Swoim zwyczajem Łukasz gromadzi przypowieści, sentencje, refleksje Pana, wypowiedziane w rozmaitych okolicznościach, i tworzy z tych rozproszonych tekstów portret prawdziwego ucznia. Oto krótka przypowieść o dwóch niewidomych. Wydaje się oczywiste to, o czym tutaj mówi do nas Jezus, że jeżeli niewidomy prowadzi niewidomego, obydwaj wpadną w dół. Pytamy się: o kim mówi Jezus? Do kogo robi aluzję? Nie jest łatwo odpowiedzieć na te pytania. Uwzględniając kontekst historyczny, Jezus mógł odnieść się do uczonych w Piśmie i faryzeuszy, którzy uważali się za nauczycieli, mistrzów Izraela, lecz w rzeczywistości nimi nie byli, ponieważ nie potrafili dostrzec znaków Królestwa. Ślepota oznacza nieumiejętność patrzenia. Uczeni w Piśmie i faryzeusze kładli nacisk na przestrzeganie reguł, filakterie, na długie odmawianie modlitw – wszystkie skądinąd dobre rzeczy – a jednak nie mieli spojrzenia na horyzont Królestwa, a zatem niebezpiecznie byłoby powierzyć się ich kierownictwu. W środowisku Łukasza ślepymi przewodnikami ludzi mogli być także fałszywi mistrzowie, którzy nie rozumiejąc, że zbawienie jest dane darmo przez wiarę, zmuszali do obrzezania i do przestrzegania innych przepisów Prawa. Byli zatem ślepi, ponieważ nie dostrzegli skarbu Ewangelii.
Możemy mniemać, że pierwotna wspólnota chrześcijańska, słysząc o ślepych przewodnikach, miała na myśli właśnie tych fałszywych nauczycieli. Możliwa jest jeszcze inna interpretacja: niewidomymi przewodnikami niewidomych są ci, którzy nie zrozumieli pierwszeństwa miłości. Żyją oni praktykami religijnymi, lecz bez osadzenia ich w prymacie miłości. Trzecia sentencja skierowana jest do tych samozwańczych nauczycieli, tak w Izraelu, jak i w pierwotnych wspólnotach chrześcijańskich, szczególnie do judaizujących, którzy to nie akceptowali zbawienia przez wiarę w Jezusa, uzależniając zbawienie do spełniania obowiązków. Byli oni ślepi jak ktoś, kto ma belkę w oku, i nalegali na przestrzeganie małych reguł – dziesięciny z kminku lub mięty – ponieważ nie byli zdolni zrozumieć tych wielkich, jak miłosierdzie i sprawiedliwość.
Takim ślepym był także Paweł, aż do chwili spotkania z Jezusem Chrystusem pod Damaszkiem, do którego czyni aluzję w Pierwszym Liście do Tymoteusza. Dziękczynienie jest chwałą wzniesioną do Boga za Jego inicjatywę, za Jego łaskę, która uczyniła Pawła mocnym przez Jezusa Chrystusa i obdarzyła go tą godnością apostoła. Paweł „ongiś bluźnierca, prześladowca i szyderca” (1, 13) stał się apostołem pogan. Wcześniej działał poprzez brak wiary (1, 13), lecz, że Bóg wspaniałomyślnie udzielił mu miłosierdzia czyniąc go apostołem Jezusa Chrystusa (1,1). Aby jasno widzieć i my musimy doświadczyć mocy Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego, tak jak doświadczył Paweł.
Łukasz pragnie nam przypomnieć, przywołując słowa Jezusa, że zastosował je do uczniów, a szczególnie do odpowiedzialnych za wspólnoty. Nie można stać się na poczekaniu przewodnikiem duchowym czy katechetą. Dla tych, którzy dźwigają wielką odpowiedzialność prowadzenia swych braci drogą Chrystusa, który autorytet przemienił w służbę (Łk 22, 26), jednym z najważniejszych przymiotów jest jasność. Bo kto chce wprowadzać innych na drogę ewangelii, musi przede wszystkim poznać z doświadczenia jej wymagania, przeżyć trudności, odważnie zaangażować się w ryzyko przeżywania błogosławieństw. Trzeba, aby miał oczy szeroko otwarte, aby nie był ślepy, jeżeli nie chce, aby ten, którego prowadzi, upadł lub zbłądził. Bardziej niż kiedykolwiek ludzie współcześni domagają się przewodników pewnych, oświeconych, doświadczonych, takich, których mowa będzie oświecająca a nie wprowadzająca zamęt, których życie oraz zapatrywania będą jasne.
Któż nie zna krótkiej przypowieści o źdźble i belce? Chociaż podobne wypowiedzi znajdujemy w literaturze rabinicznej, odkrycie to należy do Jezusa. Jest ono godne uwagi dzięki swej literackiej doskonałości, swej psychologicznej wnikliwości i moralnej doniosłości. A jakaż tu rozpiętość w tonie! „Czemu to widzisz…? Jak możesz mówić…? Obłudniku!…”
W tej czy innej formie wyrok ten jest uniwersalny u moralistów. „Pobłażliwość dla siebie, a nieczułość dla innych są jedną i tą samą wadą”. Lekcja dana odpowiedzialnym jest jasna. Kto chce sprowadzić innych na drogę Ewangelii, kto chce im dopomóc do tego, aby pozostali wierni swym zobowiązaniom, nie może ich tylko pilnować i bezlitośnie krytykować, lecz przeciwnie, badać samego siebie, poprawiać się i coraz bardziej oczyszczać. Gdybyśmy umieli spojrzeć na innych oczyma Boga! Pewien stary mistyk angielski powiedział: „Bóg swym okiem miłosiernym widzi nie to, kim jesteś, ani to, kim byłeś, lecz to, kim chciałbyś być”.
Tak jak za swoje słowa, tak i za swoje czyny sądzony jest prawdziwy uczeń. Temat skuteczności przedstawiony jest za pomocą obrazu drzewa owocowego, którego owoce świadczą, czy jest dobre, czy złe. Zauważmy w tym tekście nacisk na słowo „czynić”. Ewangelista skierowuje nas znowu ku odpowiedzialnym za Kościół. Są oni sądzeni za to, co czynią, za swoją działalność. Ta zaś rzeczywiście objawia, jak głęboko przeniknęło tych uczniów słowo Pana, w jakim stopniu zostało ono rozważone i przyswojone Czy nasze czyny są owocem słowa Bożego, które przeniknęło w głąb naszej istoty, czy też są one jedynie owocem naszych własnych myśli równie próżnych jak i niestałych?
Kto żyje Ewangelią, karmi nią innych. Kto żyje jedynie sobą samym, zawsze zawodzi, nawet jeśli dokonuje efektownych czynów. Wartości czynu nie mierzy się według jego rozgłosu, lecz według ciężaru miłości. Kto chce wydawać owoce zgodnie z ewangelią, musi mieć czyste, miłujące serce.
Zachęty te oparte są na dwóch zasadach, jednej natury rozumowej (6, 39) i drugiej natury objawionej (6, 40). Poprawność ludzka wymaga, aby ktoś pokazał, że jest zdolny czynić to, czego chce nauczać innych: „żaden niewidomy nie może prowadzić drugiego niewidomego”. Poprawność chrześcijańska wymaga, aby uczeń patrzył na swego mistrza. W naturalnym biegu rzeczy możliwe jest, aby uczeń mógł przewyższyć mistrza. W rzeczywistości nadprzyrodzonej chrześcijańskiego życia, każdy uczeń będzie mógł powiedzieć, „że jest w pełni wykształcony”, dostrzeże, że jest jak jego Nauczyciel, jak Jezus (6, 40). Święty Paweł wyjaśnia tę prawdę w tych oto podniosłych słowach: „Ojciec przeznaczył ich na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna” (Rz 8, 29). Tylko jeśli staniemy się tacy, jak Jezus, Mistrz, będziemy mogli o sobie powiedzieć, że jesteśmy prawdziwymi uczniami.
Co należy czynić, aby to osiągnąć? Należy mieć na uwadze własne postępowanie w stosunku do innych. Nie można wymagać, aby inni nie mieli żadnych małych nawet wad (słomek), jeśli w naszych oczach są belki tj. jeśli nie czynimy wysiłku aby popatrzeć na siebie, czy jesteśmy przejrzyści, czy też nie. Nikomu nie udaje się ukrywać dłużej tego, co tkwi w głębi jego jestestwa. Jeżeli wnętrze nie odpowiada temu, co jest na zewnątrz, nie można tego ukryć, prawda wychodzi na jaw. Obłuda ma swoje słabe punkty, w końcu wydana zostanie przez słowa i czyny.
Nauka Jezusa jest jasna, brzmi ona następująco: jakość ucznia rozpoznaje się po tym, co on czyni, po tym, co wychodzi z jego wnętrza, z serca.
Życie chrześcijanina nie jest zwykłym działaniem, mającym na celu stworzenie lepszego człowieczeństwa, lecz zadaniem społecznym, które uczyni go lepszym na wzór jego Mistrza i głęboko przemieni go wewnętrznie. Zasadniczym celem życia chrześcijańskiego jest tworzenie autentycznych ludzi, tak jak nakazywał Jezus. Stąd warto prosić, aby Bóg stawiał na naszej drodze światłych przewodników życia. Warto też pamiętać, że mądrego ucznia cechują pokora i umiejętność słuchania. Dzięki temu będzie kiedyś jak jego nauczyciel, stanie się przewodnikiem dla innych (w. 40).
„Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo” (w.44). Modlitwa jest najlepszą drogą do poznania siebie. Prośmy Jezusa, aby pomógł nam spojrzeć w prawdzie na główne owoce naszego dotychczasowego życia: dobre i złe.