W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: „Nie mają wina”. Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja?” Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Jezus rzekł do sług: „Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem powiedział do nich: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Ci więc zanieśli. Gdy zaś starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – a nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
Wyjątkowa więź przymierza Boga z „potomstwem Abrahama”, biorąca swój początek w wierze Abrahama, była przez proroków częstokroć przedstawiana za pomocą symbolu miłości małżeńskiej. Bóg jest Oblubieńcem, a Izrael Oblubienicą (por. Oz 2,4nn; Ez 16; 23). Mimo niewierności ze strony Izraela Bóg pozostawał wierny swej miłości. Prorocy zapowiadali nadejście takiego „dnia” w dziejach Izraela (por. Iz 61, 2), kiedy to Bóg-Oblubieniec na nowo poślubi Izraela Oblubienicę (Iz 62, 5), która okazywała się niewierną. Będzie to „dzień” pełen radości i wesela.
Zapowiedź prorocka wypełnia się w znaku wesela w Kanie Galilejskiej, które znajduje się w centrum liturgii Słowa drugiej niedzieli zwykłej. Jezus, w kontekście wesela w Kanie, „objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie”. Tymi słowami kończy się opowiadanie o zaślubinach w Kanie. Św. Jan oraz liturgia stawiają je wśród najważniejszych objawień Jezusa. Jesteśmy bowiem zaproszeni do kontemplacji końcowego panelu tryptyku trzech wydarzeń, które składają się na święto Objawienia Pańskiego: pokłon Trzech Królów, chrzest w Jordanie i wesele w Kanie. Wesele w Kanie jest wydarzeniem, które uzupełnia obchody Bożego Narodzenia. Boże światło, które napełniło nas w noc Bożego Narodzenia, a do którego powoli przyzwyczailiśmy się, teraz objawia nam całą panoramę Bożego planu zbawienia. Natura ludzka, z jej słabościami i grzesznością, zostaje oczyszczona poprzez przemianę, jaką ten panel tryptyku nie tylko przedstawia, ale również nam przekazuje.
Poza tym, opowiadanie o weselu w Kanie jest pełne symboli. Obraz uczty weselnej był charakterystyczny dla przedstawienia czasów mesjańskich zarówno w judaizmie, jak i pierwotnym chrześcijaństwie. Wesele w Kanie Galilejskiej objawia fakt, że rozpoczęły się już gody Jezusa-Oblubieńca, reprezentującego Boga-Oblubieńca, i Córy Syjonu, czyli wiernego Bogu ludu przymierza, Izraela-Oblubienicy, reprezentowanego tu przez Maryję-Niewiastę i uczniów Jezusa. Dalej są tam stągwie do żydowskich oczyszczeń, symbol judaizmu, który się wypełnił, były one wykonane z kamienia, podobnie jak tablice przykazań, ciężkie i nieruchome, no i są puste, niczego w sobie nie zawierają. A gdy w czasie wesela zaczęło brakować wina – starotestamentalnego symbolu radości i miłości – Maryja-Niewiasta, Córa Syjonu powiedziała o tym Jezusowi. Ten natomiast dał „dobre wino” (w. 10). Spełnił powinność pana młodego. W ten sposób Jezus objawił się jako Oblubieniec, a odbywające się wesele stało się symbolem wesela Jezusa-Mesjasza, które właśnie się rozpoczęło. Znakiem była przemiana wody w lepsze wino. Woda przeznaczona do żydowskich oczyszczeń (J 2, 6; por. Kpł 11, 16) została przemieniona, za sprawą Jezusa, w dobre wino, zgodnie z nadzieją mesjańską. Dar przemiany, jak każdy dar mesjański, był przeobfity: goście mogli się cieszyć ok. 600 litrami najlepszego wina, „które rozwesela serce człowieka” (Ps 104, 15; Koh 10, 19), i to nie byle jakiego, lecz szlachetnego, dla wymagających smakoszy. Ta wywierające wrażenie ilość i radość, które były zapewnione, zwróciły uwagę na Jezusa, który, aby ofiarować wino, przejął na siebie rolę pana młodego (por. Mt 15, 1-13). Dla podkreślenia obfitości, św. Jan powie, że słudzy napełnili stągwie „aż po brzegi”.
W rozważanym opisie znajduje się pewien bardzo interesujący szczegół. Jezus, będąc Mesjaszem-Oblubieńcem, daje „dobre wino”; On jest źródłem prawdziwej radości, której oczekiwano w dniach Mesjasza. Przybył On wraz ze swymi uczniami; pozostawał „wymieszany w tłum”, prawie „zatopiony”, „nie zauważony” i „anonimowy”. Nie wyróżniał się, nie został przedstawiony jako szczególny gość; nic nie wskazywało, aby miał być centrum odniesień. Był po prostu jednym z wielu. Nikt nie patrzył na Niego jak na kluczową postać, nikt też nie poprosiłby Go o rozwiązanie problemu. Potrzebny był ktoś, kto już Go znał, aby wyciągnął Go z anonimowości, wskazał Go jako tego, który mógłby rozwiązać niemiłe zdarzenie uroczystości.
Była tam na szczęście „Matka Jezusa”, nazwana przez Niego „niewiastą” (w. 4), uosabia cały naród wybrany, pełni rolę Córy Syjonu. Maryja pełniła w Kanie Galilejskiej nie tylko rolę Niewiasty-Oblubienicy, która współdziałała z Jezusem. Jako Oblubienica była dla Niego stosowną pomocą w przygotowaniu „dobrego wina”, pomocą podobną do Niego (por. Rdz 2, 19). Maryja zachęciła sługi, by „zrobili wszystko, cokolwiek im powie”. Nawiązując do znanej formuły zawierania przymierza: „Wszystko, co powiedział Pan, uczynimy” (Wj 24, 7), Maryja pomogła sługom stać się uczniami Jezusa, dziedzicami Nowego Przymierza. W ten sposób Maryja – Córa Syjonu stała się „Matką-Syjon”, Matką ludu Nowego Przymierza.
Ewangelista celowo nazywa ją „Matką Jezusa”. Wielkość Maryi jest postrzegana przez odniesienie do Syna. Ona jest wielka, gdyż jest Matką Jezusa. Matka Jezusa pełni ważną rolę w opisie uczty weselnej. Poznać ją można dzięki jej słowom i zachowaniom. W ich świetle jawi się ona jako osoba pełna ufności i wiary w możliwość zaradzenia przez jej Syna krytycznej sytuacji. Jest znamienne, że to Matka Jezusa była jedyną osobą wśród uczestników przyjęcia, która zauważyła brak wina. Bardziej niż z niewystarczającej ilości wina – niezbędnego do kontynuowania świętowania, które musiało trwać kilka dni – Maryja zdawała sobie sprawę z ośmieszenia, które groziło tej parze nowożeńców. Ich brak przewidywania nie był dobrym prognostykiem dla ich nowego życia, które rozpoczynali. Radość zaproszonych gości była zagrożona. Ona wskazała i zwróciła się do Jezusa. Delikatna sugestia (2, 3), w której brak cienia pretensji świadczy o jej pokorze i służebnej gotowości niesienia pomocy innym. Maryja, w poczuciu solidarności z młodymi i ze współczucia przed kompromitacją, wzięła sprawę w swoje ręce, ukazując ludzkie potrzeby Jezusowi. Na odpowiedź Jezusa, która zdawała się podkreślać, że nie chciał być uzależniony od więzów pokrewieństwa, ona przedstawiła inną kartę, jaką była Jej wiara: „Czyńcie, cokolwiek wam powie”.
Matka Jezusa weszła w nową perspektywę wiary jako ta, która przygotowała sługi do przyjęcia słowa Jezusa. Maryja zwracając się do sług, powiedziała im po prostu: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Są to – warto zauważyć – ostatnie słowa Maryi w Ewangelii, ostatnie posłanie, które Ona nam zostawia, i są to słowa wiary. Maryja nie wiedziała jeszcze, co zrobi Jezus, nie wiedziała, co się stanie, prosiła tylko, aby tak jak Ona słudzy byli posłuszni i wierzyli. Słowami: „Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie” wzywa Maryja wszystkich nas na trudne ścieżki Ewangelii. W tym swoim testamencie Maryja przekazuje nam – zgodnie z zwyczajem sprawy najważniejsze. Tymi najważniejszymi sprawami, jakie nam przekazuje – wszystkim uczniom Chrystusa, jest wezwanie do zachowania tego, co powiedział Jezus, do wierności Jezusowi. To, co On powiedział, zawarte jest w Ewangelii. Ostatnią wolą Matki Jezusa jest, by Jego uczniowie żyli Ewangelią.
Objawienie w Kanie w porównaniu do innych posiada pewną osobliwość. Zdarzyło się ono podczas rodzinnego święta, w kontekście ludowej uroczystości, w samym sercu radosnego wydarzenia, jakim jest miłość dwojga młodych ludzi, ich pragnienie szczęścia, obietnica wierności oraz wola i pragnienie przedłużenia swego życia w dzieciach, no i radosne uczestnictwo gości i krajan. Jednym słowem w czasie uczty, podczas której poczyniono wszystkie wysiłki, aby zadowolić biesiadników. Już to podpowiada nam pewną myśl. Jezus, Bóg, objawia się oczywiście podczas chwil kultu i modlitwy, ale nie tylko. A to dlatego, że Słowo stało się ciałem. Weszło w sam środek naszych doświadczeń, przyjmując je i stając się ich uczestnikiem.
Podczas uroczystości wydarzył się jednak pewien fakt, zabrakło wina. Radość dobiegała do końca, towarzystwo zaczynało się rozchodzić. To, co zgodnie z wszystkimi kalkulacjami i przewidywaniami, zakładali odpowiedzialni za uroczystość, niestety się nie sprawdziło. Także i ten element opowiadania ma swój odpowiednik w naszym doświadczeniu. Każda radość oraz jakiekolwiek ludzkie przedsięwzięcie powierzone wyłącznie swemu własnemu, naturalnemu dynamizmowi oraz ludzkim kalkulacjom i siłom jest narażone na wyczerpanie, a często również zepsuciu się. Coś takiego może przytrafić się również miłości. Wystarczy pomyśleć tylko o owych gorących zakochaniach, które się wyczerpują i o parach, które, choć rozpoczęły swój związek w szczerości i dobrej woli, dochodzą do tego, że nie znajdują już ani motywów, ani przyjemności w tym, aby być razem.
Dwa zdania Maryi stanowią dla nas bardzo ważne przesłanie; to szczyt naszej drogi, nadają rytm naszym dniom: „Nie mają już wina”. To stwierdzenie, które mówi o naszych brakach, niedociągnięciach, tak w Kościele, w naszych wspólnotach, jak i w rodzinach: „Nie mają, nie mamy, brak nam…”. Należy przeżywać historię, oceniając ją trzeźwo, realistycznie, nie fałszując naszych potrzeb, dramatów, problemów. „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. To zdanie jest najpiękniejszą zasadą postępowania pojawiającą się w Biblii. Wypełnianie, stosowanie się do Jego słów, jest wysiłkiem poznania, wysłuchania, posłuszeństwa względem skutecznego, działającego Słowa Bożego. „Wszystko, co wam każe, czyńcie!”