Jezus nauczając mówił do zgromadzonych: „Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok”. Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”.
Przeczytany fragment Ewangelii św. Marka, jak również czytanie z Pierwszej Księgi Królewskiej, są powiązane wspólnym wątkiem: gotowością do oddania Bogu ziemskich dóbr w ufnej wierze w Jego miłość. Wdowa z Księgi Królewskiej i wdowa z Ewangelii Marka, to osoby choć ubogie materialnie, to jednak są ukazane jako osoby bogate w wiarę. Przywołujemy je, aby towarzyszyły nam w refleksji, której – jak zawsze – zasadniczym celem uwydatnienie upodobań Pana, a zarazem troska o umacnianie naszej wiary.
Pan Bóg rozkazał Eliaszowi, aby poszedł i zamieszkał w Sarepcie (por. 1Krl 17, 7-9), gdzie z całą pewnością, było wielu bogatych ludzi, nie odczuwających braku żywności. Tymczasem Eliasz został posłany do wdowy pozbawionej wszelkich środków, sięgającej już po resztki swoich zapasów. Eliasz przybył do Sarepty i skierował do tej ubogiej wdowy prośbę najpierw o wodę, a potem o chleb. Woda i podpłomyk były pożywieniem koniecznym, nieodzownym dla człowieka, aby przeżył. Zadziwia nas postawa tej wdowy. Miała tylko dzban mąki i trochę oliwy. Eliasz dodał jej odwagi, pobudził do wielkoduszności, ponieważ „dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię”. Kobieta uwierzyła w obietnicę proroka, i spełnił się cud: „Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się, według obietnicy, którą Pan wypowiedział przez Eliasza”. Mąka i oliwa, których nie ubywało, zależne były od słowa Bożego wypowiedzianego przez pośrednictwo proroka. Pan sam zatroszczył się o pożywienie dla wdowy z Sarepty, która doznała upokorzenia i cierpienia.
Biblia, w ten sposób, zresztą nie tylko w przedstawionym kontekście, ukazuje nam, że Bóg żywy skłania się ku biednym, cichym, prostym i opuszczonym. Uprzywilejowanie tego rodzaju osób jest właściwe tylko dla Boga Eliasza i Boga Jezusa Chrystusa, Boga Ewangelii. Wdowa z Sarepty nie wiedziała, do kogo zwrócić się, aby móc przeżyć. Także sam Eliasz jest ukazany jako człowiek ogołocony ze wszystkiego, jako osoba nic nie posiadająca. Ubóstwo jest więc bogactwem ewangelicznym, tajemniczym bogactwem Bożym. Wyróżnienie przez Boga ubogich nie oznacza wcale pogardy dla innych, jakkolwiek uwidacznia upodobania Pana, co wskazuje, że prawdziwym dobrem jest posiadanie Boga żywego, któremu można zawsze bezgranicznie zaufać.
Potwierdzeniem tego jest również przeczytany fragment Ewangelii. Najpierw Pan Jezus przestrzega w nim przed uczonymi w Piśmie, którzy znajdowali upodobanie w powłóczystych szatach, pozdrowieniach w miejscach publicznych, zaszczytnych miejscach na przyjęciach. Lubili wrażenie, jakie wywierali na innych tym, że np. długo się modlili. Żyli oni w szczerym przekonaniu, że dokonują rzeczy wielkich. Podobnie bogacze z tłumu rzucający ofiary z tego, co im zbywało, byli zapewne przekonani, że dają wiele. Takie przekonanie było dodatkową motywacją, by wystawiać się na widok innych.
W takim kontekście jest ukazana historia o wdowim groszu, która przede wszystkim odsłoniła prawdziwe rysy człowieczeństwa Jezusowego. Jego uwagę, zainteresowanie w stosunku do tego, co się wokół Niego działo. Takim naprawdę był Jezus z Nazaretu: człowiekiem wśród ludzi, wrażliwym na wszystko, co ludzkie, skłonnym do wzruszenia, do zachwytu jak i do oburzenia. Jego spojrzenie nie zatrzymywało się na pozorach: przenikał serca. Całe opowiadanie wpisuje się doskonale w Markowy sposób narracji, w której na zasadzie kontrastu postacie drugorzędne odgrywają pierwszoplanową rolę. Tutaj, karygodnej postawie uczonych w Piśmie wobec Boga i bliźniego Ewangelista przeciwstawia czystą i wielkoduszną religijność ubogiej wdowy. Jej niezwykły wzór otrzymuje autorytatywne potwierdzenie Jezusa, który po ostrzeżeniu skierowanym wcześniej do wszystkich słuchaczy, ukazuje go tylko uczniom, by uwrażliwić ich na to, co w relacji z Bogiem jest najważniejsze. Św. Marek napisał: „Jezus przywołał swoich uczniów”…
Teraz tym swoim słowem przywołuje także i nas, aby nam powiedzieć, co w Bożym Królestwie jest prawdziwą wartością. Przywołuje nas, mimo, że może po wysłuchaniu Ewangelii, mówimy: Po cóż nam przykład wdowy, która pozbywa się wszystkich środków do życia? Przecież my i tak, nie oddamy wszystkiego, jak ta uboga wdowa. Ale czy opisane zdarzenie może być dla nas epizodem bez praktycznego znaczenia? Oczywiście, że nie. Stąd, Jezus przywołuje nas – swoich uczniów – abyśmy usiedli wraz z Nim i wysłuchali Jego pouczenia o ubogiej wdowie.
Wydarzenie miało miejsce na dziedzińcu dla kobiet, gdzie Jezus siedział naprzeciw świątynnego skarbca, a więc naprzeciw jednej z sześciu skarbon przeznaczonych na dobrowolne ofiary. Za pieniądze złożone w skarbonach na dobrowolne ofiary zazwyczaj przygotowywano ofiary całopalne, które były całkowicie poświęcone Bogu. Sama procedura składania ofiary pieniężnej polegała na przekazaniu jej kapłanowi, a ten kontrolował jej wartość i pytał o przeznaczenie, a po upewnieniu się o czystości rytualnej ofiarodawcy i pieniędzy wrzucał je do skarbony. Z wybranego miejsca Jezus przez dłuższy czas obserwował osoby z tłumu, które wrzucały dobrowolne ofiary pieniężne do skarbony. W pewnym momencie doszło do niezwykle wymownej ofiary, której znaczenie wykorzystał Jezus w formacji uczniów. Podczas gdy „wielu bogatych wrzucało wiele”, „pewna uboga wdowa” wrzuciła tylko dwa małe pieniążki, a więc dwie monety miedziane, które miały najmniejszą wartość spośród monet będących wówczas w obiegu. Z zestawienia obydwu faktów uderza kontrast pomiędzy dużą liczbą bogatych, którzy ostentacyjnie składali wielkie ofiary, a ubogą wdową, której ofiara była upokarzająco mała. Ze względu na dużą różnicę klasową między bogatymi ofiarodawcami a ubogą wdową zaistniała sytuacja zewnętrznie nie wydawała się szczególnie wyjątkowa. Jej wyjątkowość jednak publicznie odkrył Jezus, który ocenił ją z całkiem innej pozycji i uroczyście powiedział: „Zaprawdę, powiadam wam, ona, w porównaniu ze wszystkimi wrzucającymi ofiary do skarbony, wrzuciła najwięcej…”. W dodatkowym wyjaśnieniu Jezus dopowiedział, że „wszyscy wrzucali z tego, co im zbywało, ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie” (Mk 12, 44).
Jezus pochwalił ubogą wdowę, gdyż wielkości daru nie mierzy się według tego, kto ile dał, ale według tego, ile sobie zostawił. Bogu nie można dać ani za wiele ani za mało, jeśli nie damy Mu wszystkiego. Uboga wdowa przekroczyła dla Boga granicę miłości własnej. Ponieważ uczyniła to dla Boga, wyraziła w tym geście całą swoją miłość. Została bez środków do życia, oddała Bogu wszystko. Przy naszym wyrachowanym myśleniu, wielu taką kobietę uznałoby za nieroztropną. Bóg spogląda jednak w serce i zna wielkość czynu.
Trzeba, by Ewangelia mogła przemienić nasze serca, naszą mentalność. Może bowiem i nam się przydarzyć, że będziemy w sposób bardzo jaskrawy odczuwać swoją własną nędzę. Będziemy zdawać sobie sprawę, że niczego nie mamy, co moglibyśmy ofiarować Panu. W świetle wysłuchanego Słowa, pamiętajmy, że to nie ma żadnego znaczenia. Pan prosi, byśmy dali Mu całą swoją nędzę, wszystko, czym jesteśmy, tak jak ta kobieta z Ewangelii. Ona nie mogła rzucić wiele pieniędzy do skarbony, ale bardzo podobała się Bogu, gdyż to, co rzuciła nie było czymś zbytecznym, ale czymś bardzo dla niej koniecznym. I to samo może odnosić się do każdego z nas. Wielu ludzi daje Bogu to, co im zbywa: pewne aspekty ich życia, część ich czasu, ale tak naprawdę nie ofiarowali Bogu swego serca.
Jezus nie patrzy na nas w sposób ludzki, nie patrzy na ilość uczynków, które moglibyśmy dla Niego dokonać, nie bierze pod uwagę zewnętrznego znaczenia. On zwraca uwagę przede wszystkim na szczerość serca, na prawdziwe pragnienie, jakie w nas jest, pragnienie, by do Niego należeć, na szczere pragnienie kochania Go i uczynienia Go centrum naszego życia. Jeżeli w ten sposób ofiarujemy Mu siebie, nawet jeżeli odczuwamy, że jesteśmy bardzo ubodzy, to dla Niego stanowi to nieocenione bogactwo. Pan nie potrzebuje naszych uczynków, On pragnie naszej miłości. Nie potrzebuje naszego działania, nawet jeżeli jest ono ważne i jesteśmy do niego wezwani. On przede wszystkim potrzebuje naszego serca, nawet jeżeli jest ono ubogie. Powiedziałbym nawet: „zwłaszcza, kiedy jest ubogie”.
Chciałbym zakończyć krótkim nawiązaniem do trzeciego tekstu biblijnego z Listu do Hebrajczyków. Słyszeliśmy: „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd”. Śmierć nasza jest rzeczywistością. Tego nie trzeba dowodzić. Świadomość tego faktu winna kształtować wszystko. Tego domaga się mądrość. Druga prawda, dotyczy sądu, czyli wzięcia pełnej odpowiedzialności za całość swego życia na ziemi. Za czyny, słowa, nawet wewnętrzne decyzje. Chodzi też o rozliczenie z możliwości. Róbmy wszystko, abyśmy na sądzie nie byli zaskoczeni odkryciem zmarnowanych możliwości, jakimi dysponujemy w życiu. Niech świadomość czekającego nas rozliczenia mobilizuje nas do twórczego przeżycia każdego dnia; dobrze prowadzone życie, rozliczane każdego dnia wieczorem, może być zamknięte i skontrolowane przez Boga o każdej porze dnia i nocy.